"Super Express": - Skąd tak duża ostatnio liczba błędów u polskich arbitrów?
Tomasz Musiał: - Najgorsze jest to, że przez miesiąc czy dwa nic się nie dzieje. Nagle w jednej kolejce pojawiają się błędy dużego kalibru. Wtedy trzeba posypać głowę popiołem i poprawić się w kolejnych meczach.
- Również i pan nie uniknął błędów w meczu Legia - Ruch...
- Pierwsza połowa tego meczu w moim wykonaniu to było wysokie sędziowanie. O drugiej części już tego nie mogę powiedzieć. Jednak to nie znaczy, że stałem się nagle słabym arbitrem. Nie wypaczyłem punktowego wyniku meczu. Gdybym nie podyktował rzutów karnych, to mecz skończyłby się 1:0 dla Legii.
- A nie powinien pan tych rzutów karnych dyktować?
- Lepiej byłoby ich nie dyktować, bo to były "miękkie" faule. Jednak na boisku odebrałem to inaczej. W obu sytuacjach można byłoby pokazać po żółtej kartce dla graczy Ruchu i Legii za symulowanie. Nie potwierdzam więc moich decyzji z boiska, ale nie do końca je neguję. Bo nawet powtórki tego jednoznacznie nie wyjaśniają.
CAŁA TREŚĆ ARTYKUŁU DOSTĘPNA NA SMARTFONACH I TABLETACH