Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok, wynik 2:0: Wejście smoka

2010-11-08 6:30

Zwycięska seria Legii trwa. Rozpędzonych "wojskowych" nie zdołała zatrzymać nawet prowadząca w tabeli Jagiellonia. Przełomowym momentem meczu była bramka Ivicy Vrdoljaka (27 l.), który po golu... wyjął ze spodenek niemowlęcy smoczek i wsadził go sobie do ust. To na cześć jego dziecka, które wkrótce ma się narodzić.

Legia wygrała czwarty mecz z rzędu, ale początek spotkania nie zapowiadał jej triumfu. Przez pierwsze 20 minut to Jagiellonia miała wyraźną przewagę. Goście spokojnie rozgrywali piłkę, spychając gospodarzy do obrony. Trafili nawet do siatki, ale sędzia - raczej słusznie - uznał, że był spalony.

- Narzuciliśmy swój styl gry i mogliśmy zdobyć bramkę. Niestety, to Legia strzeliła gola i w dodatku w samej końcówce pierwszej połowy. Ten gol ustawił cały mecz - podsumował spotkanie trener gości Michał Probierz.

W 44. minucie do świetnego dośrodkowania Tomasza Kiełbowicza wyskoczyli Vrdoljak i obrońca Jagi Andrius Skerla. Legionista uderzył głową, a piłka odbiła się jeszcze od Litwina i wpadła do siatki.

Po przerwie goście próbowali atakować, ale Legia broniła się uważnie, groźnie kontratakując. Zupełnie niewidoczni byli dwaj snajperzy Jagi - Tomasz Frankowski i Kamil Grosicki.

- Wiedzieliśmy, że jak wyłączymy ten duet z gry, to Jagiellonia straci 50 procent swojej wartości - analizował Ariel Borysiuk. - I to nam się udało.

Coraz bardziej bezradni goście na dodatek od 82. minuty grali w osłabieniu, bo wychodzącego na czystą pozycję Macieja Iwańskiego sfaulował Rafał Grzyb, za co wyleciał z boiska. Wreszcie w doliczonym czasie gry Legia dobiła rywali. Jagiellonia wykonywała rzut wolny i jej bramkarz, Grzegorz Sandomierski, pobiegł na pole karne Legii. Gospodarze przechwycili wrzuconą piłkę i wyprowadzili szybki kontratak, po którym Jakub Rzeźniczak trafił do pustej bramki.

- Znów udało się wygrać i zmniejszyć stratę. Tracimy tylko cztery punkty, więc widzimy już plecy lidera - cieszy się trener Maciej Skorża.

Najnowsze