- Od razu pomyślałem o żonie i dwóch córkach, ale szybko dowiedziałem się, że ich nie było w domu. To sąsiad wezwał straż pożarną, kiedy zobaczył mój samochód w płomieniach. Auto zapaliło się wieczorem. Całe szczęście nie w nocy. Stał tak blisko domu, że mogło wszystko spłonąć, razem z moją rodziną. Strażacy nie byli w stanie go ugasić i tylko odholowali płonący pojazd od willi - zrelacjonował piłkarz przebywający w Sankt Petersburgu, gdzie w piątek Szwecja spotka się ze Słowacją.
To były dla szwedzkiego gwiazdora bardzo trudne godziny. Uspokoił się dopiero wtedy, gdy dowiedział się, że jego żona i dwie córki są bezpieczne. - Cóż, to tylko samochód. Najważniejsze, że rodzina nie ucierpiała. Teraz jestem skoncentrowany już na meczu ze Słowacją - zaznaczył Larsson.
Policja próbuje rozwiązać zagadkę płonącego samochodu. Funkcjonariusze ustalili, że mógł to być samozapłon. Aferę z płonącym wozem spadają władze szwedzkiej federacji, biorąc pod uwagę groźby które w mediach społecznościowych pisali internauci po zremisowanym 0:0 meczu z Hiszpanią.
Według dziennika „Expressen”, który opublikował pierwsze zdjęcia z pożaru, spalony samochód Larssona to ubiegłoroczny model BMW xDrive45e. Wartość willi nie została oszacowana, ale Marcus Berg, któremu po meczu z Hiszpanią grożono śmiercią za nietrafienie w bramkę, ma w Szwecji podobny dom o wartości 4 mln euro.