W poniedziałek w Manchesterze doszło do wielkiej tragedii. Na koncercie amerykańskiej piosenkarki Ariany Grande miał miejsce zamach terrorystyczny, w którym zginęły co najmniej dwadzieścia dwie osoby, a ponad sto zostało rannych. W obliczu tego straszliwego wydarzenia zaledwie kilkadziesiąt godzin później piłkarze Manchesteru United walczyli w finale Ligi Europy z Ajaksem Amsterdam. Mecz poprzedziła minuta ciszy poświęcona ofiarom ataku, a "Czerwone Diabły" grały z czarnymi opaskami na rękach.
I ostatecznie to właśnie ekipa z Old Trafford okazała się górą. Pokonała rywala 2:0 po golach Paula Pogby oraz Henrikha Mkhitaryana i zdobyła jedyny europejski puchar, którego dotychczas nie miała w swojej kolekcji. Ale zwycięstwo to miało gorzki smak. Tuż po końcowym gwizdku piłkarze i trenerzy United zachowali się w piękny sposób, bo zadedykowali wygraną ofiarom zamachu w Manchesterze.
- To było dla nas bardzo ciężkie. Życie toczy się dalej, nie zatrzymuje się, a my mieliśmy do wykonania swoją pracę. Gdybyśmy mieli możliwość zamiany tego pucharu na życie osób, które zginęły w zamachu, ani chwili byśmy się nie zastanawiali - powiedział na konferencji prasowej trener "Czerwonych Diabłów" Jose Mourinho.
W podobnym tonie wypowiadali się też piłkarze United - We wtorek byliśmy zdruzgotani. Trener powiedział nam, że jedyne, co możemy teraz zrobić, to wygrać dla ofiar zamachu. To tylko piłka nożna i tylko puchar, ale jeśli w ten sposób mogliśmy choć po części pomóc, to dla nas i tak znaczy bardzo wiele - przyznał Ander Herrera. - Wiemy, że takie sytuacje napawają wszystkich smutkiem. Musieliśmy być bardzo skoncentrowani, to było szalenie ważne. Wygraliśmy dla Manchesteru. Dla Anglii. I dla osób, które zginęły w ataku - wtórował koledze Paul Pogba, zdobywca jednej z bramek.