Porażka 0:1 u siebie z trzecią drużyną poprzedniego sezonu ligi azerskiej to katastrofa. Choć mogło być... gorzej!
- Takich sytuacji, jakie mieli potem Azerowie, u nas w ogóle nie było. Generalnie mogło się to skończyć nie 1:0, a z 3:0 albo 4:0 - zauważył "Żuraw", który w czwartek zdecydowanie lepiej radził sobie po meczu z mikrofonem niż w trakcie spotkania z piłką. To właśnie były reprezentant Polski idealnie podsumował grę Wisły - w doliczonym czasie nie wykorzystał rzutu karnego.
- Tu nie ma żadnego usprawiedliwienia - bił się w piersi Żurawski.
Dla niego i dla trenera Henryka Kasperczaka (64 l.) to nie pierwsza wpadka na europejskiej arenie. W 2003 roku potknęli się na Valerendze Oslo, w kolejnym sezonie ograło ich Dinamo Tbilisi.
Tylko z ubiegłoroczną klęską z Levadią Tallin Żurawski i Kasperczak nie mieli nic wspólnego.