Gdy większość czołowych reprezentacji Europy grała latem w Euro 2016, Holendrzy turniej oglądali tylko w telewizji. I wiele wskazuje na to, że ominie ich kolejna wielka impreza. W eliminacjach do MŚ 2018 "Oranje" są dopiero na czwartym miejscu w tabeli grupy "A" z dorobkiem 7 punktów, a wyprzedzają ich Francja (13 pkt), Szwecja (10 pkt) i Bułgaria (9 pkt). W miniony weekend zespół Danny'ego Blinda przegrał na wyjeździe właśnie z tą ostatnią drużyną, a porażkę własną posadą okupił selekcjoner. Nazwisko jego następcy wciąż nie jest znane, choć w mediach najczęściej mówi się o powrocie Louisa van Gaala.
We wtorek Holendrzy mierzyli się z Włochami w meczu towarzyskim i znów przegrali (1:2). A po meczu bardzo niepocieszony był kapitan drużyny Arjen Robben, który stwierdził, że on i Wesley Sneijder powinni mieć wpływ na... wybór kolejnego selekcjonera!
- Mamy odpowiednie doświadczenie w pracy z różnymi trenerami przez te wszystkie lata i wiemy, czego potrzebuje ten skład. Mamy też pomysł na to, kto by się sprawdził. Jestem pierwszą osobą pomiędzy drużyną a federacją. Nie zamierzam kończyć. Dlatego Wesley i ja chcemy być włączeni w ten proces - powiedział Robben. Trzeba szczerze przyznać, że to dość nietypowa prośba. Piłkarze są w końcu od grania, a nie od wybierania trenerów. A może zamiast tego skrzydłowy Bayernu Monachium wraz ze Snejiderem od razu sami wskoczyliby w dresy i zostaliby grającymi szkoleniowcami?