- Mój menedżer Andrzej Grajewski prowadził także rozmowy z FC Koeln, ale były mało konkretne, przedłużały się. Ingolstadt było bardzo konkretne. Istotny był też argument, że znów będę pracował z trenerem Mohlmannem, u którego w Arminii strzeliłem 50 bramek. Chciałbym mu się odwdzięczyć, że mi kiedyś zaufał - mówi nam Wichniarek.
- Musiałeś błyskawicznie podjąć decyzję?
- Nie. Umowa czekała już od trzech dni. W międzyczasie Ingolstadt testowało wielu innych piłkarzy, ja byłem z testów zwolniony. Wiem, że przymierzali się do kupna Freddiego Adu (22 l.), jeszcze niedawno uważanego za jeden z większych talentów w światowym futbolu. Jeśli wybrali mnie, to znaczy, że z Wichniarkiem nie jest jeszcze tak źle, jak niektórzy mówią i piszą.
- Na jak długo podpisałeś kontrakt?
- Do końca sezonu. Ale szef klubu półżartem zaznaczył, że jeśli utrzymamy się w lidze, to nigdzie mnie nie puści.
- Ściągniesz rodzinę do siebie?