W drugiej połowie w szeregach naszej reprezentacji zabrakło lidera zdolnego do ogarnięcia zespołu, który mentalnie – co przyznał przed kamerami Jan Bednarek – myślami był już na wakacjach. „Kiedy po przerwie zaczęło się dziać źle, nie było nikogo, kto by wziął resztę za pysk. Robert Lewandowski jest zapewne najlepszym w historii polskim piłkarzem. Wiele dla naszego futbolu zrobił i jeszcze zrobi, ale nie jest fighterem” – mówił „Super Expressowi” Marek Koźmiński, były wiceprezes PZPN.
Na „Lewego” krytyka opinii publicznej spadła nie tylko za postawę – sportową i mentalną – w drugiej części gry. Wielu kibiców miało mu za złe, że nie odważył się w drodze do szatni stanąć przed kamerami i spróbować wyjaśnić fanom przyczyn kompromitującej klęski. W przestrzeni medialnej pojawiło się w tym kontekście nawet oczekiwanie odebrania napastnikowi opaski kapitańskiej. Eksperci „Super Expressu” tych żądań nie podzielili, choć niektórzy bardzo krytycznie taką ucieczkę zawodnika odpowiedzialności ocenili.
Paweł Kryszałowicz nie gryzie się w język, Lewandowskiemu nie odpuścił
- Kapitan odpowiada za zespół nie tylko sportowo na boisku, ale również mentalnie poza nim – powiedział „Super Expressowi” Paweł Kryszałowicz, były snajper reprezentacji Polski. - Powinien i na boisku, i w szatni być głosem motywującym, wspierającym kolegów. Jest od tego, by w trudnych momentach krzyknąć, zmobilizować zespół. Opaska kapitańska zobowiązuje – dodał, wyjaśniając rolę kapitana, którym bywał w drużynach klubowych.
„Kryszał” konkretnie ocenił też zachowanie samego Lewandowskiego w Kiszyniowie jako kapitana reprezentacji. - Robert w tej roli obecnie spisuje się słabo. Ma jakiś kryzys. Oczywiście również jemu przydarzyć się może obniżka formy, słabszy mecz – w sporcie to rzecz normalna. Ale powinien jako pierwszy wyjść, stanąć przed kamerą, porozmawiać z mediami, które przecież reprezentują kibiców. Krótko mówiąc: wziąć na swe barki ciężar tej klęski – zaznaczył z mocą Paweł Kryszałowicz.