4. Roman Kosecki

i

Autor: Artur Hojny/Super Express 4. Roman Kosecki (PO, majątek ok. 11 mln złotych)

Przed debiutem Fernando Santosa

Były wiceprezes PZPN walnął prosto z mostu; wskazał, czego brakuje polskim piłkarzom. To będzie główne zadanie dla selekcjonera [ROZMOWA SE]

2023-03-04 6:45

Co bardziej niecierpliwi kibice odliczają już dni do pierwszego meczu Biało-Czerwonych pod skrzydłami Fernando Santosa. 24 marca, na inaugurację eliminacji EURO 2024, zagramy w Pradze z Czechami. Trzy dni później – w Warszawie z Albańczykami. - Mamy duży potencjał piłkarski w reprezentacji! A teraz i trenera, który – jak sądzę – jest w stanie to wykorzystać – mówi „Super Expressowi” były znakomity reprezentant kraju, a potem wiceprezes PZPN, Roman Kosecki.

Wybrańców Fernando Santosa poznamy dużo później, niż się wszyscy spodziewali, i niż bywało to do tej pory. Wprowadza bowiem dość istotną zmianę w komunikowaniu się z kibicami. Wiadomo jednak, że wybór nie jest łatwy, ze względu na plagę urazów, z jakimi zmaga się w ostatnich tygodniach spora grupa potencjalnych reprezentantów. Nie w selekcji, ale i nie w samopoczuciu fizycznym kadrowiczów Roman Kosecki upatruje kwestii blokującej potencjał Biało-Czerwonych.

„Super Express”: - Niespełna trzy tygodnie zostały do pierwszego meczu Biało-Czerwonych pod skrzydłami Fernando Santosa. Czeka pan na jego debiut z emocjami?

Roman Kosecki: - Szczerze mówiąc, byłem za Jankiem Urbanem i – generalnie – za polską opcją. Ale oczywiście Fernando Santos to trener z najwyższej półki, z wielu gwiazd portugalskiego futbolu potrafił zbudować solidną drużynę, zdobyć z nią mistrzostwo Europy i grać ładnie w piłkę. Pytanie, czy i do polskich reprezentantów zdoła ze swym przekazem i pomysłem dotrzeć, czy zmieni trochę ich mentalność, pozwoli im uwierzyć w siebie.

- A co pan chciałby w tej mentalności zmienić?

- Żeby zrozumieli, że nie tylko wyjście z grupy na dużym turnieju jest ważne, ale zdobycie medalu na mistrzostwach Europy czy świata. Po to się gra.

- Ależ pan teraz wjechał piłkarzom na ambicję!

- A czemu nie? Mamy duży potencjał piłkarski w reprezentacji! A teraz i trenera, który – jak sądzę – jest w stanie to wykorzystać. Ja w każdym razie lubiłem, jak operował przy linii w roli selekcjonera Portugalii.

- I myśli pan, że osiągnął wszystko, co można było osiągnąć z drużyną, w której miał Cristiano Ronaldo?

- Na sam koniec rzeczywiście podjął się próby, którą jego przeciwnicy – i zwolennicy CR7 zarazem – nazywają „skazą”. Wszedł w konflikt z Cristiano, na mistrzostwach świata nagle zaczął... budować nową reprezentację. Najwidoczniej uznał, że inni jego podopieczni są w lepszej formie... Szczerze mówiąc, mnie się to też nie podobało, można to było inaczej rozegrać. Ale... niech się nasze reprezentacyjne gwiazdy dokładnie przyjrzą całej tej sytuacji i niech do nich dotrze, że łatwo z Santosem nie będzie. Nie będzie niczego za darmo. Bo jeśli potrafił zrezygnować z samego Cristiano Ronaldo, to nasze gwiazdeczki – długo już w reprezentacji zasiedziałe – będą musiały się skoncentrować na grze, mocno powalczyć o swoje miejsce.

- Zamiast milczeć wymownie przez osiem sekund przed kamerą?

- Nie, nie chcę już komentować tych wszystkich fochów naszych gwiazd. Niech zagrają wreszcie na miarę swojego potencjału, niech – jak powiedziałem – zdobędą medal; bo na razie go nie wykorzystywały.

- Dlaczego?

- Same sobie chłopaki muszą na to pytanie odpowiedzieć. Moim zdaniem – brakuje mentalności zwycięzcy, a przy tym – tego polotu, który miała ta drużyna za trenera Nawałki. Z Portugalią odpadliśmy karnymi, gdzie potem czekała Walia w półfinale. Kto wie, może to my byśmy o złoto zagrali? Byliśmy wtedy na dobrej drodze, niewiele brakło do sukcesu... Czy stać nas na powtórzenie tego?

- No właśnie: stać?

- O, i to jest najważniejsza rola Fernando Santosa jako trenera wybitnego: połączenie tych „starych” piłkarzy z młodymi, co do których pewnie już ma jakąś wizję, skoro zdecydował się podjąć pracę z Biało-Czerwonymi. Myślę, że będzie z wolna „wietrzyć szatnię”, ale z głową. Nie oczekuję, że nagle odsunie wszystkich naszych trzydziestokilkulatków od reprezentacji. Za to oczekuję kilku nowych twarzy – bo pewnie trener Santos ma nieco inne oko do zawodników niż my wszyscy.

- A pan osobiście po czterech wiosennych kolejkach ekstraklasy ma dla selekcjonera jakąś propozycję, radę? Dojrzał pan kogoś ciekawego na naszych boiskach?

- Jedyne, co mógłbym mu doradzić, to żeby sobie czapkę i rękawiczki kupił, bo jeszcze jest chłodno na polskich stadionach o tej porze roku. Natomiast merytorycznie on pewnie doskonale wie, co robi, kogo i na jaką pozycję szuka. I pewnie ma już w notesie sporo nazwisk zapisanych.

- Sporo?!

- Sporo. Wielu chłopaków z ligi – Skóraś i inni – już się o tę kadrę ocierało. Jest potencjał w ekstraklasie, choć też wolałbym, aby grało w niej więcej młodych Polaków zamiast wątpliwej jakości i urody obcokrajowców.

- O czym – pozostając przy wątku Polaków – świadczy fakt, że tak długo szukamy polskiego asystenta dla portugalskiego szkoleniowca?

- Może o tym, że on nie chce, by ktoś mu na siłę tych asystentów znajdował.

- To źle?

- Nie, dlaczego? On bierze odpowiedzialność za swą pracę, a więc i za to, kto mu będzie pomagać, i czy na pewno ma to być Polak. Nic na siłę nie trzeba mu wrzucać.

- A pan swojego kandydata na asystenta by miał?

- Może Jacek Magiera, gdyby zechciał? Nie wiem, czemu nie pada jego nazwisko. A może tu o język chodzi? Może kogoś z portugalskim? Dobra, zostawmy to Santosowi, bo musi to być ktoś, kogo on zaakceptuje, kto – ucząc się – będzie mógł jednocześnie konstruktywnie się z nim pospierać bądź mu coś podpowiedzieć. A nie ktoś, kto tylko posiedzi przy sąsiednim stoliku, pijąc kawę.

- „Potrafił z Portugalczykami grać ładnie w piłkę” - powiedział pan na wstępie o Santosie. Ale nie brak takich, którzy powiadają, że dla niego jednak najważniejsza jest defensywa. Więc jak – pana zdaniem – będzie wyglądać gra Biało-Czerwonych za Santosa?

- To niekoniecznie portugalska myśl. W Polsce też – za czasów Górskiego i Piechniczka – budowało się reprezentację od tyłu; Szarmach, Lato, Kasperczak czy Boniek zawsze o tym mówią. Generalnie wszystko na boisku robić będą piłkarze, których mamy do dyspozycji, więc... cudów się nie spodziewajmy. Santos nie ma czarodziejskiej różdżki, więc Lewandowski nie zacznie goli zdobywać przewrotkami i piętkami, Zieliński nie będzie strzelać bramek bezpośrednio z rzutu rożnego, jak Kazimierz Deyna. Rzecz w tym, o czym już mówiłem: by selekcjoner potrafił dobrych polskich piłkarzy przekonać, że ich celem nie jest tylko wyjście z grupy, tylko wygranie mistrzostw Europy. Muszą się chłopaki „doszlifować” z trenerem.

- Uda się?

- Wierzę w to, bo skoro na koniec mundialu w Katarze mówili o tym, że chcą grać bardziej ofensywną piłkę, to teraz mają selekcjonera, który pomoże im te marzenia spełnić. Jest na tyle doświadczony, że powinno się udać.

- Rewolucję mentalną pan proponuje, i dobrze. Pytanie, czy można jeszcze na przykład Piotra Zielińskiego przekonać do myśli, że w reprezentacji ma szansę być równie kreatywny, jak w Napoli...

- Na piłce w Polsce „znają się” wszyscy, więc dla Piotrka mam w tym kontekście jedną podstawową radę: żeby nie czytał polskich mediów i nie słuchał polskich ekspertów – również i mnie (śmiech). On jest świetnym piłkarzem, co potwierdza pod skrzydłami Luciano Spallettiego, prowadząc Napoli do wymarzonego mistrzostwa Włoch i wciąż się rozwijając. A przed meczem kadry widzę jego frustrację, spowodowaną tymi wszystkimi oczekiwaniami na „wielki mecz Zielińskiego”. Proszę pamiętać, że futbol to sport drużynowy, a nie indywidualny. Co z tego, że on będzie grać świetnie, gdy knocić będą inni? Dopiero kiedy wszystkie mechanizmy, koła zębate funkcjonują właściwie, indywidualności mają szansę pokazania pełni swych możliwości.

- Kto – pana zdaniem – ma szansę stać się „czarnym koniem” kadry Fernando Santosa?

- Za wcześnie o tym mówić, skoro nie znamy jeszcze nawet jego pierwszych powołań. Ale dobra – pospekulujmy. Wymieniłem już nazwisko Skórasia. Wierzę w powrót Kuby Modera do pełni zdrowia i wielkiej formy. Mundial w Katarze nie wyszedł Krystianowi Bielikowi, ale jeśli na dobre upora się z dolegliwościami zdrowotnymi, to kto wie... W najlepszym piłkarskim wieku jest akurat Jan Bednarek – oby tylko grał regularnie. No i jest paru bardzo młodych chłopaków, którzy przy tak doświadczonym selekcjonerze pięknie się mogą rozwinąć. Oby!

Sonda
Czy Fernando Santos awansuje z Biało-Czerwonymi do finałów EURO 2024?
Listen on Spreaker.
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze