Pierwszy kwadrans tego spotkania to prawdziwy rollercoaster. Najpierw bardzo niepewny w swoich poczynaniach Davide Astori sfaulował w polu karnym Dario Srnę, ale Mario Mandzukić nie wykorzystał "jedenastki". Niedługo później Stephan El Shaarawy zdobył gola, ale sędziowie dopatrzyli się spalonego i bramki nie uznali. Gdy wściekli włosi rzucili się na arbitrów z protestami, gospodarze wyprowadzili zabójczą kontrę. Ivan Rakitić wyłożył piłkę do Mandzukicia, a ten z bliska wpakował ją do siatki. Jak na ironię w momencie podania piłkarza Barcelony snajper Atletico Madryt był na miminalnym spalonym i gola być nie powinno.
Polska - Gruzja. Łukasz Piszczek: Bardzo dużo zależy od meczu z Gruzją
Sam Mandzukić był bohaterem pierwszej połowy, bo z nim były związane wszystkie najciekawsze wydarzenia boiskowe. Choć były napastnik Bayernu Monachium wolałby błyszczeć w inny sposób, to nie tylko nie wykorzystał rzutu karnego, ale sam sprokurował "jedenastkę" niedługo później. Za jego zagranie ręką sędzia wskazał na "wapno", a piękną podcinką gola zdobył Antonio Candreva.
W drugiej połowie oba zespoły stwierdziły chyba, że taki wynik im pasuje. Włosi nie starali się atakować rywali wysokim pressingiem, zaś gospodarze też niespecjalnie podkręcali tempo w akcjach ofensywnych. W efekcie tego druga odsłona spotkania stała na wiele niższym poziomie niż pierwsza, ale cały mecz można określić mianem przyzwoitego, o ile nie dobrego.
CHORWACJA - WŁOCHY 1:1
Bramki: Mandzukic 11 - Candreva 36
Żółte kartki: Mandzukić, Olić, Rebić, Kovacić - Buffon, Parolo, Marchisio
Czerwona kartka: Srna (dwie żółte)
Chorwacja: Subasic - Srna, Vida, Schildenfeld, Pranjić (73. Vrsaljko) - Brozović, Rakitić - Perisic, Kovacić (92. Leovac), Olić (46. Rebić) - Mandzukić
Włochy: Buffon (46. Sirigu) - De Silvestri (27. De Sciglio), Bonucci, Astori, Darmian - Pirlo, Marchisio, Parolo - Candreva, Pelle, El Shaarawy (80. Ranocchia)