"Super Express": - Ty mieszkasz w Nigerii, a Beata w Warszawie. Związki na odległość, zwłaszcza tak wielką, nie są łatwe.
Emmanuel Olisadebe: - Dobrze o tym wiem. Od dłuższego czasu sporo o tym z Beatą rozmawiamy, zastanawiamy się, jak ułożyć nasze dalsze życie. Ona jest tu, w Polsce, ja mam dom w Lagos, rozkręcam tam interesy, o których mówiłem we wczorajszym "Super Expressie". Najbliższe lata będą takie w zawieszeniu dla mnie. Między Nigerią a Polską. Ale mogę zapewnić, że z żoną mamy wspólne plany.
- A czy te plany zakładają pojawienie się Olisadebe juniora? Wielu kibiców na pewno by się ucieszyło, gdyby tak się stało i może pewnego dnia on też by zagrał w naszej kadrze.
- Coraz częściej o tym myślę. I mogę powiedzieć, że chciałbym mieć dziecko, tyle że zawsze do życia podchodziłem odpowiedzialnie. Nie chcę, aby to było tylko na zasadzie: trzeba mieć dziecko, więc je mam. Ja chcę je wychowywać, a nie, że będzie mnie widzieć od święta, bo daleko od Polski prowadzę biznesy. Dlatego najpierw musimy z rodziną poukładać plany na przyszłość.
Emmanuel Olisadebe: Organizuję sobie życie na nowo
- Próbowałeś już sił jako menedżer czy skaut, ale chiński klub nie był zainteresowany piłkarzami, których proponowałeś. A nie myślisz o nawiązaniu współpracy z Legią, gdzie o transferach współdecydują twoi koledzy, bracia Żewłakowowie?
- To może mieć sens. Rozmawiałem nawet o tym z Marcinem Żewłakowem, tyle że Legia, podobnie jak mój były chiński klub, szuka raczej gotowych graczy. Na teraz.
- Każdy klub powinien szukać piłkarzy nie tylko na dziś, ale i na jutro.
- To też prawda. Dlatego nie wykluczam, że pójdę również w tym kierunku i może kiedyś uda się podjąć współpracę z Legią.
- Więcej czasu spędzasz poza Polską, więc pewnie twoja znajomość języka na tym cierpi.
- Na pewno, bo na ulicach Lagos mało kto mówi po polsku, więc nie wyjdę tak ot, i zacznę rozmawiać w tym języku (śmiech). A gdy jestem w Polsce, to po polsku najczęściej rozmawiam z teściową. To wspaniała kobieta, czuję się świetnie w jej towarzystwie.
- Poza rodziną, czego ci jeszcze brakuje z Polski, gdy jesteś gdzieś daleko?
- Brakuje mi. jazdy samochodem. Przejechałem się ostatnio w okolicach Polonii Warszawa. Wszyscy poruszają się normalnie, nikt się nie wciska, nie trąbi. W Nigerii to niemożliwe. Jedziesz i tylko patrzysz, kto ci z boku zajeżdża drogę, słyszysz klaksony "bip, bip!" i okrzyki kierowców "fuck, fuck!". W porównaniu z Nigerią na polskich drogach panują błogi spokój i porządek.