Jeszcze na długo przed Euro o Kapustkę pytało pół Europy. Bartek do szumu wokół siebie podchodził z chłodną głową i we wrześniu ubiegłego roku przedłużył kontrakt z Cracovią do końca czerwca 2018 roku. Po pierwszym meczu na mistrzostwach Europy już praktycznie wiadomo, że nie wypełni umowy, a krakowski klub zarobi na nim krocie.
- Decyzja o ewentualnym wyjeździe będzie oczywiście należała do syna, ale powtarzam Bartkowi, by był ostrożny w wyborze klubu. Musi pamiętać o tym, ilu utalentowanych piłkarzy przepadło za granicą. Po Euro siądziemy i będziemy myśleć, co dalej - mówi "SE" ojciec i pierwszy trener Bartka, Kazimierz Kapustka (51 l.).
Tata bohatera Biało-Czerwonych mecz z Irlandią oglądał z drżeniem serca. - Denerwowałem się, czy Bartek sobie poradzi. On zazwyczaj po wyjściu na boisko zapomina o stresie, ale bałem się, że stawka spotkania i cała ta otoczka mistrzostw go przytłoczą. W jego grze jest jeszcze kilka rzeczy do poprawy, ale bardzo dobrze dał sobie radę. Jestem z niego dumny - nie ukrywa Kapustka senior.
Pomocnik Cracovii na boisku sprawia wrażenie, jakby nie miał układu nerwowego. Na zimno wybiera najlepsze rozwiązania. - Jak go ktoś zdenerwuje, to potrafi wybuchnąć. Najczęściej, kiedy wytykam mu błędy (śmiech). Bartek nienawidzi przegrywać. Wtedy złości się najbardziej - zdradza pan Kazimierz.
Tata piłkarza twierdzi, że największy wpływ na rozwój nastolatka miał trener Wojciech Stawowy, który z juniorów młodszych Cracovii przeniósł go do seniorów "Pasów". - Bartuś miał wtedy niespełna 16 lat. Dobrze, że syn ma dwie babcie, które modlą się o jego powodzenie. Widocznie te prośby zostały na górze wysłuchane. I oby było tak dalej - śmieje się Kazimierz Kapustka.