Mateusz Dłutowski, Mateusz Tajstra

i

Autor: Danuta Drabik/Śląski ZPN Mateusz Dłutowski (z lewej) z dumą prezentuje medal MŚ medyków. A prof. Mateusz Tajstra – reprezentacyjną koszulkę Biało-Czerwonych

Polak potrafi!

Fantastyczny sukces Biało-Czerwonych na boiskach Australii. Przywieźli do kraju nie tylko medal, ale i tytuł MVP mundialu!

2024-08-23 17:17

Nie idzie nam w profesjonalnym futbolu? Biało-Czerwoni na EURO awansowali kuchennymi drzwiami, a potem zdobyli ledwie punkt w trzech meczach? Polskie kluby znów dostały łomot w rozgrywkach pucharowych? Nic to, mamy futbolową drużynę na miarę medalu mistrzostw świata!

Mateusz Dłutowski co prawda piłkę kopał co najwyżej w III lidze na Opolszczyźnie, ale w lipcu – jako kapitan drużyny – powiódł swych „kolegów po (nowym) fachu” do trzeciego miejsca w świecie w boiskowych zmaganiach… lekarzy! Turniej odbywał się w Brisbane, a Dłutowski – ortopeda traumatolog – wokół siebie miał na murawie m.in. urologów, neurochirurgów i kardiologów. Wśród nich – profesora Mateusza Tajstrę ze słynnego daleko poza granicami kraju Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu!

Fantastyczny sukces Biało-Czerwonych na boiskach Australii

I wszyscy oni nie żałowali serc właśnie, a także kości, walcząc na australijskich murawach. - Przegraliśmy tylko dwa razy: z Wielką Brytanią (późniejszy mistrz świata - dop. aut.) w półfinale, oraz z… kangurami, które pewnego dnia opanowały nasze boisko treningowe – śmieje się Mateusz Dłutowski.

W grupie nasi poradzili sobie bez większych problemów z Australijczykami, Amerykanami i Kolumbijczykami. Potem był zwycięski ćwierćfinał, a dalej wspomniany – zakończony porażką 0:2 – półfinałowy bój z Brytyjczykami. Wreszcie w meczu o 3. miejsce Polacy rozgromili (4:0) medyków z Hiszpanii.

Biało-Czerwoni przywieźli do kraju nie tylko medal, ale i tytuł MVP mundialu!

Co więcej – to Polakowi przypadł tytuł MVP turnieju. Zdobył go Paweł Brosz. Nazwisko nieprzypadkowe w środowisku piłkarskim: to syn byłego piłkarza, a obecnie szkoleniowca (pracuje teraz w Termalice Nieciecza), Marcina Brosza! - Dosłownie tydzień przed turniejem obronił dyplom studiów medycznych, co pozwoliło mu wziąć udział w turnieju – zaznacza prof. Tajstra. - Nie zdążył jeszcze przebadać żadnego pacjenta, a już został najlepszym zawodnikiem mistrzostw świata!

Selekcjonerem polskiej ekipy był dr Bartosz Dolański z gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego i dyrektor sportowy Gedanii. To on z grona 50 lekarzy, którzy wcześniej brali udział w trzech piłkarskich turniejach na terenie kraju, wyselekcjonował 25-osobową kadrę na mistrzowskie zmagania na antypodach. Ważna w czasie selekcji była… metryka. - W tych mistrzostwach obowiązuje... „prosenior system”: w trakcie każdego meczu na boisku musiało być w każdej drużynie przynajmniej dwóch graczy w wieku powyżej 35 lat i dwóch powyżej 40. Fajna zasada, bo motywuje starszych do trzymania formy – zdradza kapitan drużyny.

Do samego mundialu nie ma eliminacji: startują ci, którzy się zgłoszą. Biało-Czerwoni w Brisbane – gdzie zagrało 16 drużyn - obronili brąz sprzed roku, zdobyty w 24-zespołowym turnieju w Wiedniu. - Za rok spotkamy się w Dublinie i tam powalczymy o złoto – zapewnia Mateusz Tajstra.

Australijska wyprawa była dla polskich lekarzy sporym wyzwaniem. Raz – że pierwszy mecz przyszło im grać ledwie kilkadziesiąt godzin po przeleceniu kilkunastu tysięcy kilometrów, więc jet lag dawał się jeszcze niektórym we znaki. Dwa – bo wspomniane sześć spotkań trzeba było rozegrać ledwie w siedem dni. A fakt, że połowa meczu w tym turnieju trwa „tylko” 40 minut (zamiast 45) i do tego można dokonywać zmian powrotnych, nie był specjalnym darem losu.

No i trzecia „zagwozdka”: mimo pomocy sponsorów i partnerów (m.in. Śląskiego ZPN-u), większość kosztów lotu dookoła świata i uczestnictwa w zmaganiach i tak spadła na prywatne barki uczestników. Ale czego się nie robi dla swej pasji!

Ciekawostką jest natomiast fakt, że podczas zmagań mocno widoczne były akcenty zawodowe. Organizatorzy wyrywkowo przeprowadzali – rzec można – „badania antydopingowe”. - Wybrany zawodnik dostawał test ze swej lekarskiej specjalizacji. Laryngolog na przykład musiał wykazać się w nim dogłębną wiedzą na temat budowy ucha. Nikt przypadkowy by takiego sprawdzianu nie zdał – uśmiecha się prof. Tajstra.

- A mnie z kolei przydał się spakowany w ostatniej chwili do bagażu przenośny aparat USG! Z podejrzeniami kontuzji i prośbą o diagnozę przyszli do nas m.in. przedstawiciele reprezentacji Niemiec i Kostaryki - dopowiada Mateusz Dłutowski, który po wspomnianej na wstępie przygodzie zawodniczej z piłkarskimi boiskami wciąż utrzymuje aktywny kontakt z futbolem. Był lekarzem kadry U-19, pracował w klubach, a obecnie związany jest ze Sport-kliniką w Żorach.

Listen to "SuperSport" on Spreaker.
Najnowsze