Grzegorz Krychowiak był wtedy zawodnikiem Bordeaux. Rok wcześniej wyjechał z Polski.
- Rodzice nie bali się mnie puścić. Są przyzwyczajeni, przerabiali to już wcześniej, przed moim wyjazdem do Francji. Grałem w Arce Gdynia, daleko od domu i też mieszkałem w internacie - wyjaśniał wtedy "SE" 17-letni Krychowiak. - Mieszkam w ośrodku, w którym zakwaterowani są młodzi zawodnicy. Jest tu prawdziwa międzynarodówka, pełno graczy z Ameryki Południowej i Afryki. Bordeaux to bardzo ładne miasto, pełno w nim zabytków. Poza tym mieszkam tuż obok oceanu, a ja lubię sobie popływać. A słynne wino Bordeaux? Nie wiem, nie próbowałem, przecież jestem nieletni! - roześmiał się wtedy "Krycha".
Młody pomocnik marzył wtedy o występach w angielskiej Premier League. Jego idolem był występujący w Liverpoolu Steven Gerrard.
- Na nim się wzoruję - opowiadał podekscytowany Krychowiak. - Podoba mi się jego styl gry, ta niesamowita zadziorność, walka do ostatniej minuty. To prawdziwy przywódca zespołu i ja też chcę być takim liderem. Pasowałbym do Premier League, bo lubię szybkie tempo i agresywną walkę o piłkę. Na boisku, tak jak Gerrard, rozpycham się łokciami i często wsadzam nogę tam, gdzie inni się boją. Nie odpuszczam - zapewniał.
Zamiast w Anglii reprezentant Polski gra w hiszpańskiej Sevilli, ale kto wie, gdzie go jeszcze rzuci piłkarski los.