„Super Express”: - W PAOK-u Saloniki z marszu robisz furorę. Jesteś zaskoczony tak dobrym początkiem?
Karol Świderski: - Zawsze jest jakaś niepewność, ale przyjechałem do Grecji przygotowany. Z Jagiellonią ciężko trenowałem na obozie w Turcji. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli zmienię klub w zimowym oknie, to od razu muszę być w odpowiedniej dyspozycji.
- Strzeliłeś już trzy gole dla PAOK-u: dwa w lidze i jednego Pucharze Grecji. Z którego masz największą satysfakcję?
- Dla mnie ważna jest ta pierwsza bramka z PAS Giannina. Padła w końcówce, zapewniła nam wygraną. Później czekały nas ligowe starcia z AEK Ateny i Olympiakosem Pireus, czyli z najgroźniejszymi konkurentami w walce o tytuł. A w niedzielę derby Salonik z Arisem.
- Od razu byłeś zdecydowany na ofertę z klubu z Salonik?
- Po ubiegłym sezonie urlop spędziłem w... Grecji. Wtedy nie myślałem, że za kilka miesięcy przyjadę do tego kraju na dłużej. W styczniu pojawiło się kilka ofert, w tym właśnie z PAOK-u. Przyznam, że od początku byłem właśnie za tym kierunkiem. Grecy zabiegali o mnie, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinienem przyjąć ich ofertę. Syn właściciela przyjeżdżał w tej sprawie do Polski.
- Miałeś także oferty z Serie A, w tym z Genoi. Nie chciałeś sprawdzić się we Włoszech?
- Wielu piłkarz marzy, aby zagrać w lidze włoskiej. Pytałem o zdanie agenta Mariusza Piekarskiego, a także trenera kadry młodzieżowej Czesława Michniewicza. Serie A to trudna liga, dominuje defensywa. Dlatego jestem pełen uznania dla Krzyśka Piątka, że tak świetnie spisał się w Genoi, a teraz w Milanie. Uznałem, że na tym etapie lepiej zrobię, gdy wyjadę do Grecji. W PAOK-u łatwiej o bramki, bo to zespół, który w każdym meczu kreuje dużo sytuacji.
- Trener Ireneusz Mamrot przyznał na naszych łamach, że zależało mu na tym, abyś jeszcze został w Jagiellonii. Dlaczego nie dałeś się namówić?
- Rozstaliśmy się w dobrych relacjach. Przekazałem swoje argumenty. Za rok kończył mi się kontrakt. Myślę, że wszyscy są zadowoleni. Klub - bo dobrze na mnie zarobił. A ja - bo zrobiłem sportowy awans. Taki krok był mi potrzebny.
- Wprawdzie początek w Grecji masz obiecujący, ale w zespole jesteś tylko rezerwowym. Trener Razvan Lucescu wyjawił, jaki ma plan na ciebie?
- Spokojnie do tego podchodzę, na wszystko przyjdzie pora. Na razie poznaję drużynę. Podczas zajęć widać, jak duża jest jakość w tym zespole, jak każdy walczy o miejsce. W Pucharze Grecji zagrałem w pierwszym składzie. Trener mnie chwali, podczas treningów motywuje. Widział moje spotkania w Polsce, więc wie czego ode mnie wymagać. Poza tym Aleksandar Prijović też od razu nie grał od początku.
- Nie miałeś obaw, że wszyscy będą patrzeć na ciebie przez pryzmat jego osiągnięć?
- Gdy podpisywałem kontrakt, to dyrektor sportowy wspomniał, że mogę wziąć numer właśnie po Serbie. Tak też zrobiłem. A presji z tego powodu nie mam. Nikt mi nie dał tego odczuć. Dlatego cieszę się, że tak dobrze zacząłem. Mam dużo szacunku wobec tego, co Prijović dokonał w PAOK-u.
- Jak wołają na ciebie koledzy?
- Akurat z tym bywa różnie i jest dość zabawnie. Kim ja już nie byłem (śmiech). Koledzy znają polskich piłkarzy. Jeden z chłopaków zwrócił się do mnie mówiąc... Lewandowski. Ale na tym się nie skończyło. Ktoś powiedział o mnie Błaszczykowski, a nawet... Swarovski.
- PAOK sięgnie po mistrzostwo Grecji?
- Trafiłem do silnego zespołu. W ubiegłym sezonie PAOK był wicemistrzem, ostatnio grał w fazie grupowej Ligi Europy. W tym jest liderem ligi greckiej. Nie zaznał porażki i ma 9 punktów przewagi nad Olympiakosem. Tytuł jest na wyciągnięcie ręki. Będzie to pierwsze mistrzostwo od 34 lat. Jeśli to zrobimy, to będę miał okazję powalczyć o Ligę Mistrzów.
- Jak radzisz sobie w nowym otoczeniu?
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Poznałem właściciela klubu. Serdeczny człowiek, przez dwa tygodnie mieszkałem w jego hotelu. Mam dobry kontakt z Ukraińcem Jewhenem Szachowem. Porozumiewamy się mieszanką trzech języków: polskiego, ukraińskiego i rosyjskiego. Po przyjeździe pomagał mi również były piłkarz PAOK-u Mirosław Sznaucner, który jest w klubie trenerem. Na miejscu biorę lekcję języka angielskiego, a dodatkowo jeszcze rozmawiam z nauczycielką z Polski przez Skype’a.