Grzegorz Krychowiak, Jacek Jaroszewski

i

Autor: Tomasz Radzik/SUPER EXPRESS, Paweł Jaskółka/SUPER EXPRESS

Ale afera!

Lekarz reprezentacji Polski Jacek Jaroszewski: Krychowiak chciał zrobić ze mnie niewolnika

2023-07-17 17:33

Coraz szersze kręgi zatacza afera z udziałem lekarza reprezentacji Polski Jacka Jaroszewskiego i Grzegorza Krychowiaka. Panowie najpierw założyli wspólnie spółkę i chcieli tworzyć klinikę, a potem pomiędzy nimi dochodziło do zgrzytów, które przerodziły się w prawdziwą wojnę. Krychowiak twierdzi, że poinformował prokuraturę o działaniach Jaroszewskiego, ten zamierza zrobić to samo. - Miałem być niewolnikiem, który całe życie na nich pracuje – wzburza się Jaroszewski.

W ciągu kilkunastu dni poznaliśmy wersje obu zwaśnionych stron. Najpierw tę braci Krychowiaków, którą opisał Onet, a potem Jaroszewskiego, który zaprosił na spotkanie grupę dziennikarzy. Krychowiak oskarżył lekarza o to, że bez uprawnień odwołał z zarządu spółki jego brata, Krzysztofa, po czym sprzedał sto procent udziałów w spółce Tadeuszowi Fajferowi za 5 tysięcy złotych, następnie odkupując je za taką samą sumę.

- Zostałem brutalnie zaatakowany w momencie, kiedy nie miałem szans sie bronić – mówi Jaroszewski. - To był drugi dzień mojego pobytu na wakacjach z rodziną. Uderzyło to w dobre imię mojej rodziny. Nie mam wyjścia. Jestem zmuszony do działania, żeby bronić swoje dobre imię. Miałem zawsze marzenie stworzenia kliniki, w której kompleksowo można poprowadzić sportowca, ale nie tylko. Żeby ktoś przyszedł z kontuzją, a wyszedł zdrowy. Na świecie prawie takich centrów nie ma. Rozmawiałem o stworzeniu takiego miejsca z wieloma osobami. Potem zgłosił się Grzegorz. Znamy się wiele lat, od czasów Beenhakkera. Leczyłem go podczas kadry, poza kadrą. Grzegorz prawie całość rozmów scedował na swojego brata. A kiedy juz pojawiły się problemy, mailowałem do wszystkich. Dzisiaj żałuję, że nie rozmawiałem tylko z Grzegorzem, bo może by było inaczej.

Udziałowcy założyli, że spółka braci Krychowiaków włoży 10 mln zł w formie pożyczki oprocentowanej, która będzie zwrócona w czasie funkcjonowania kliniki. Zyski miały być dzielone 60 proc dla nich, 40 dla Jaroszewskiego i Pawła Bambra. Miała to być skromna klinika, ale – jak przekazuje Jaroszewski - Grzegorz stwierdził, że interesuje go coś grubego. W międzyczasie stwierdzili, że zrobią coś wstępnego, spółkę-córkę. Temat szpitala upadł, a ja Jaroszewski miał powiedzieć Krychowiakom, że w temacie małej kliniki nie potrzebuje ich wsparcia, bo poradzi sobie z kredytem. Ale miał usłyszeć, że "przecież się umawialiśmy, że zrobimy razem". I sprawa jednak ruszyła.

Jacek Jaroszewski: To nie ja oszukałem Krychowiaków. To mnie oszukano

- W małej klinice dogadaliśmy się, że bracia włożą - pożyczą 3 mln zł i całość będą sobie odbierać z procentami na przestrzeni lat. A wszystko to, co powyżej 3 mln złożymy się według udziałów - 40 proc my, 60 oni. My z Pawłem 40 procent całej swojej pracy będziemy łożyć na Medklinikę. Obiektywnie mówiąc, dla nich to był bardzo dobry wariant, bo nasza część była wkładem, a ich - pożyczką. Tutaj doszło do pierwszych zgrzytów. Jestem uczciwy, wręcz naiwny. Nie mógłbym nikogo oszukać, raczej w drugą stronę się parę razy zdarzyło. Zacząłem życzyć sobie dostępu do konta i dokumentacji, bo jednoosobowo zarządzał wszystkim Krzysztof Krychowiak. Mieliśmy trudności z dostępem do tego. W sumie udało się pewne rzeczy wydobyć, choć do dziś nie mamy pełnej dokumentacji spółki-matki. Pierwszym grubszym momentem było to, kiedy dostaliśmy podliczenie, że bracia Krychowiakowie włożyli 4,5 mln zł w Medlinikę. Dostaliśmy prośbę, żeby wpłacić nadwyżkę, bo umawialiśmy się, że jeśli koszty wyniosą ponad 3 mln zł, to na resztę się składamy. Wpłaciliśmy tę sumę, to było kilkaset tysięcy złotych. Wydawało mi się to strasznie dużo, więc podliczyliśmy to i wyszło, że wydali 2,5 a nie 4,5 mln. Krzysztof stwierdził, że to faktycznie pomyłka była. W związku z tym wyszliśmy z prośbą, żeby po pierwsze oddać nam kasę, którą wpłaciliśmy, a po drugie - dołożyć do 3 mln, na które się umawialiśmy. Do dzisiaj tych pieniędzy nie dostaliśmy – przekazuje Jaroszewski.

Sprawa nabrała tempa pod koniec ubiegłego roku. Jaroszewski twierdzi, że chciał się dogadać, ale z drugiej strony był opór.

- Powiedziałem, żeby oddali nam pieniądze, uregulujmy wiele nieprawidłowości, wykroczeń i przestępstw w spółkach i dalej działajmy razem. Zostałem wysłany na drzewo. Ostatni mail, który dostałem w Sylwestra, to była prośba, żebym już nie zawracał głowy i jak coś to udał się do prawników. No i tak zrobiłem. Grzegorz wielokrotnie mówił, że ufa bratu i mam z nim rozmawiać. Ale że zna sytuację. Usłyszałem, że jak mam takie stanowisko, to żebym przeczytał sobie definicję szpitala, bo łamię zakaz konkurencji w naszej Medklinice. A w umowie spółki odnoszącej się do szpitala był zapis, że jak złamię zapis konkurencji w szpitalu, jak już powstanie, to mogą mi zabrać wszystkie udziały. Nie miałem wyjścia. Znalazłem prawnika i musiałem przejąć klinikę – opowiada.

Jaroszewski podczas spotkania był pełen emocji. Podkreślał kilka razy, że to nie on oszukał, a sam został oszukany.

- Przejąłem spółkę Medklinika zgodnie z przepisami umowy spółki Medklinika inwestycje, czyli spółki-matki. Te przepisy tworzyli prawnicy braci Krychowiaków i nasz prawnik. Wbrew oszczerstwom mogłem okraść braci Krychowiaków na żadną sumę, bo kwoty wpłacone przez nich nie są wkładem do spółki, ale zwrotnymi pożyczkami z oprocentowaniem. Jedyne pieniądze, które włożone zostały w spółkę to moje i Pawła Bambra. Niecałe półtora miliona złotych. Nie mogłem ich okraść, bo wartość spółki jest zerowa, nie dysponuje ona żadnym majątkiem. Nie mogłem ich okraść, bo cała wartość materialna spółki, to wartość spółki Medlinika Inwestycje, w której bracia Krychowiakowie wciąż mają 60 procent udziałów. Wziąłem na siebie całe zobowiązania spółki i ten dług zamierzamy spłacić – zaznacza Jaroszewski i dodaje. - Zarzuty wyrządziły mi i mojej rodzinie wielką szkodę i są niedorzeczne. Wysuwał je ktoś albo ze złymi zamiarami, albo bez pojęcia o stanie faktycznym sprawy. To niestety pozostaje w zgodzie z całokształtem postępowania Krzysztofa Krychowiaka. Zero wiedzy, autorytarność, brak kompromisów, szacunku dla kogokolwiek, działanie jak na prywatnym folwarku. W całej sprawie nie mogę określić roli Grzegorza, bo się nie odzywał. Grzegorz zapewniał mnie, że brat jest okej. Więc z przymusu z nim rozmawiałem – kończy Jaroszewski.

Galeria poniżej: Celia Krychowiak bez stanika

Sonda
Czy w kolejnych meczach reprezentacji Fernando Santos powinien sięgnąć po Grzegorza Krychowiaka?
Jacek Jaroszewski o sporze z Grzegorzem Krychowiakiem
Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze