- Sewastopol spadł do drugiej ligi. Jak wygląda twoja sytuacja w tym klubie?
Mariusz Lewandowski (32 l., PFC Sewastopol): - Gdy przed rokiem trafiłem do tego klubu to liczyłem się z tym, że czeka nas walka o utrzymanie. Klub był beniaminkiem ligi. Podpisałem wtedy trzyletni kontrakt. Teraz nie chcę stąd uciekać. Musimy naprawić to co zepsuliśmy w poprzednim sezonie. Zostaję na Ukrainie, bo ten klub ma ciekawą przyszłość.
- Ale czy w klubie nie zanosi się na rewolucję? Pierwszą ofiarą jest trener Angel Czerwenkow, który wczoraj wraz ze swoim sztabem szkoleniowym został zwolniony.
- Zawsze po spadku są zmiany i podobnie będzie w naszym przypadku. Przepisy na Ukrainie mówią, że w drugiej lidze może grać tylko trzech obcokrajowców. Jednak ja i Serb Igor Duljaj cieszymy się dużym szacunkiem właściciela. Nikt nie zamierza wyganiać nas z Sewastopola, czy obniżać nam kontraktów.
Przeczytaj koniecznie: Smuda: Będzie powołanie dla "Wasyla"
- Czy Sewastopol stać na awans do pierwszej ligi?
- Tak, to zresztą nasz cel numer 1 na ten sezon. Tyle, że łatwiej spaść z ligi niż później do niej wrócić. Zaczynamy budowę drużyny od fundamentów. Jednak trzon zespołu zostanie utrzymany. Myślę, że w ostatnim roku jednak nie byliśmy gotowi na ligę. W tym naszym niepowodzeniu staram się szukać pozytywnych aspektów. Bo czasami trzeba zrobić krok do tyłu, aby później tym jednym skokiem odbić się od dna.
- Co zaważyło na tym, że Sewastopol nie uratował miejsca w elicie ukraińskiej piłki?
- Zła była dla nasz szczególnie pierwsza część sezonu. Zimą dokonano kilku transferów, ale mimo to nie zdołaliśmy już odrobić strat. Poza tym wszystkie mecze graliśmy na wyjeździe, 100 km od Sewastopola. Mimo to o utrzymanie biliśmy się do ostatniej kolejki. Gdybyśmy wygrali u siebie z Tawriją Symferopol to uratowalibyśmy się przed degradacją. Tymczasem przegraliśmy (0:1).
- W ostatniej serii wasz rywal w walce o utrzymanie Ilicziwiec Mariupol wygrał 3:2 z Dynamo Kijów. Zdziwił cię te wynik?
- Tak, bo do przerwy Dynamo wygrywało 2:0, a tymczasem w drugiej połowie wicemistrz Ukrainy stracił trzy gole. A przecież tylu bramek to oni nigdy sobie nie dają strzelić. Dzięki temu zwycięstwu zespół z Mariupola utrzymał się w lidze. Ale spadek Sewastopola to nasza wina. Bo grając o życie przegraliśmy na koniec sezonu dwa mecze z rzędu. W tym z ostatnim w tabeli Metalurgiem Zaporoże. Do nikogo nie możemy mieć więc pretensji.
- Możesz czuć się wygranym, bo z sześcioma golami zostałeś najlepszym strzelcem zespołu.
- Marne to pocieszenie. Jednak atak, stwarzanie bramkowych sytuacji to była nasza największa bolączka. Przychodziło nam to z wielkim trudem. W ogóle pod względem skuteczności gorszy był od nas wspomniany Metalurg Zaporoże.
- Zastanawiałeś się nad powrotem do Polski?
- W pierwszej chwili, gdy spadasz z ligi, pojawią się różne pomysły. Jednak trzeba ochłonąć, a nie działać na emocjach. Owszem były zapytania z Polski, a także z innych krajów. Ale czy warto dla nich od razu rzucać wszystko i opuszczać Ukrainę? Miałem wątpliwości. Poza tym po tylu latach pobytu na Ukrainie moja rodzina dobrze się tu czuje.
- W Polsce pojawiła się informacja, że w nowym sezonie będziesz piłkarzem Śląska Wrocław, który szykuje zespół na Ligę Europejską. Był taki temat?
- Nikt z tego klubu nie kontaktował się ze mną. Nie dostałem żadnej oferty. Jedyną propozycję złożył mi ostatnio mój przyjaciel z czasów gry w Dyskobolii Grodzisk Wlkp. Krzysiek Majda. Zażartował, że szykuje mi miejsce u siebie, w zespole Dynovia Dynów. Odpowiedziałem mu, że musi na mnie jeszcze poczekać. Najpierw będę musiał przytyć, tak z 10 kilogramów (śmiech).
- Na koniec pytania o reprezentację Polski. Mamy już zespół na EURO 2012?
- Trzon kadry jest, brakuje tylko wyników. Tej drużynie potrzeba zwycięstw, bo to buduje wiarę w piłkarzy i tworzy dobry klimat wokół reprezentacji. Najważniejsze, żeby wszystko zaskoczyło podczas mistrzostw Europy. Ale z drugiej strony, czy aż rok mamy czekać na to, że wszystko będzie dobrze? Obecna drużyna ma czas, bo nie występuje w eliminacjach. Gdy ja grałem w kadrze tego czasu nigdy nie było.
- Którego z piłkarzy brakuje ci w kadrze? Boruca, Małeckiego, a może Żewłakowa?
- Gdybym był selekcjonerem to odpowiedziałbym na to pytanie (śmiech). Nie jesteśmy piłkarską potęgą, więc trzeba korzystać ze wszystkich najlepszych piłkarzy, których teraz mamy...
- Zagrałeś w reprezentacji Polski 67 meczów, byłeś jej kapitanem. Czy drużyna narodowa to już dla ciebie temat zamknięty?
- Nie zapomniałem o kadrze, na pewno z niej nie zrezygnowałem. Tylko trener Franciszek Smuda zamknął dla mnie drzwi do reprezentacji. To jego decyzja.
- Gdzie spędziłeś urlop?
- Odwiedziłem rodzinę w Polsce. Potem wyjechaliśmy na kilka dni do Francji. Byliśmy w Disneylandzie w Paryżu oraz Caen, a także na Grand Prix Monako. Jednak już jestem na Ukrainie, bo właśnie rozpoczynamy przygotowania do nowego sezonu. Musimy wrócić do pierwszej ligi.
Mariusz Lewandowski (32 l., PFC Sewastopol): - Gdy przed rokiem trafiłem do tego klubu to liczyłem się z tym, że czeka nas walka o utrzymanie. Klub był beniaminkiem ligi. Podpisałem wtedy trzyletni kontrakt. Teraz nie chcę stąd uciekać. Musimy naprawić to co zepsuliśmy w poprzednim sezonie. Zostaję na Ukrainie, bo ten klub ma ciekawą przyszłość.
- Ale czy w klubie nie zanosi się na rewolucję? Pierwszą ofiarą jest trener Angel Czerwenkow, który wczoraj wraz ze swoim sztabem szkoleniowym został zwolniony.
- Zawsze po spadku są zmiany i podobnie będzie w naszym przypadku. Przepisy na Ukrainie mówią, że w drugiej lidze może grać tylko trzech obcokrajowców. Jednak ja i Serb Igor Duljaj cieszymy się dużym szacunkiem właściciela. Nikt nie zamierza wyganiać nas z Sewastopola, czy obniżać nam kontraktów.