- Litwa nie sprawiła wam problemów.
- Całe spotkanie mieliśmy pod kontrolą. Najważniejsze jest to, że nie było żadnych kontuzji. Większość chłopaków zagrała w jakimś wymiarze czasowym, każdy się "przetarł". Jednak tak naprawdę to dopiero teraz zaczyna się coś ważnego.
- Już wszystko wiecie o Senegalu?
- Może jeszcze nie wszystko, ale informacje były nam przekazywane. Od samego początku zgrupowania trener uczulał nas, jak ważne jest to pierwsze spotkanie na mundialu, które ustawia całą sytuację w grupie. W głównej mierze jesteśmy nastawieni na pierwsze spotkanie.
- Na mundial jedzie Kamil Glik. Co jego powrót oznacza dla reprezentacji Polski?
- Kamil jest wartościowym zawodnikiem. Powiedzmy sobie szczerze: gra w reprezentacji od dłuższego czasu i zawsze jest ważną postacią. Fajnie, że się wyleczył, że jest szansa, że będzie w stanie zagrać.
- Po meczu z Chile mówiliście, że byliście zmęczeni. Jak to teraz wygląda?
- Ciężko powiedzieć, czy z Litwą było lepiej czy gorzej, bo graliśmy z przeciwnikiem na innym poziomie. Nie można jak na razie tego ocenić. Tak to wszystko było skonstruowane, aby najważniejszą pracę dokończyć z Litwą. Teraz jest tydzień typowo pod Senegal, gdzie można na spokojnie potrenować i uspokoić się. Było trochę lotów, obozów i dużo rzeczy nie tylko związanych z piłką, które zajmują czas. Teraz można się nastawić na to poważne granie.
- Który z systemów bardziej tobie odpowiada?
- To trener decyduje, jak będziemy grać. W pierwszej połowie fajnie to wyglądało. Zmienialiśmy szybko stronę, stwarzaliśmy sobie sytuacje. Na pewno to plus.
- W meczu z Litwą sędzia skorzystał z systemu wideo weryfikacji VAR. W ten sposób uznał m.in. bramkę zdobytą przez Roberta Lewandowskiego.
- Szczerze, to z ławki rezerwowej wyglądało, że padł gol. A druga sytuacja, ta z rzutem karnym w drugiej połowie, pokazuje po co jest VAR. Sędzia ma teraz większy komfort, bo może sprawdzić i nie musi od razu gwizdać.