Adam Nawałka doskonale wiedział, że przedstawiciele mediów zaczną od zasypywania go pytaniami dotyczącymi afery alkoholowej w kadrze, dlatego sam wyjaśnił aktualną sytuację. Na wstępie zaznaczył, że sam chciał dokładnie sprawdzić, jak to wyglądało i czy opisywane imprezy w "Przeglądzie Sportowym" miały coś wspólnego z rzeczywistością. Gdy się okazało, że tak, trener dał sobie chwilę na podjęcie odpowiedniej decyzji. Postawił na środek wychowawczy w postaci pogrożenia palcem i nałożenia kar finansowych.
- Poinformowałem ich o tej decyzji. Przyjęli te kary z pełną świadomością. Usłyszałem z ich strony deklarację, że chcą się zrehabilitować za tamte wydarzenia. Sprawę rozstrzygnęliśmy we własnym gronie, nie będzie zatem ani nazwisk, ani kwot. Mogę zdradzić, że dotyczy to większej liczby, niż dwóch piłkarzy. Wierzę, że ta drużyna dostarczy nam jeszcze sporo radości. Czasem przesilenia się zdarzają. To grupa młodych ludzi, pełnych energii, ale tę energię trzeba trzymać pod kontrolą. Zawodnicy otrzymują drugą szansę, ale jeśli kiedyś to się powtórzy, nie będę widział możliwości dalszej współpracy z nimi - powiedział stanowczo Nawałka.
Selekcjoner zapytany o ewentualne wyrzucenie tej grupki zawodników z kadry podkreślił, że to niczego dobrego by nie przyniosło. Dodatkowo, nasza reprezentacja nie może sobie pozwolić na stratę czołowych piłkarzy przed ważnym meczem eliminacyjnym z Rumunią. Jeśli jego podopieczni znów nadużyją zaufania, to Nawałka nie będzie już tak pobłażliwy. Trzeba przyznać, że postawił na najrozsądniejsze rozwiązanie. Zobaczymy, jak zawodnicy wykorzystają szansę od losu.