Niemal wszystkim plusy meczu z San Marino przesłaniają minusy. Było ich kilka, a mankamenty trzeba szybko zniwelować, bo we wtorek w Tiranie mecz z Albanią. Piłkarze Edoardo Reji wygrali w Budapeszcie z Węgrami 1:0, a Reja ostrzega, że ten zespół może grać jeszcze lepiej? W Albanii będzie gorąco.
– Jak znamy mentalność tych ludzi, to oni są bardzo porywczy. Na pewno będą w nas pluć i rzucać w naszych piłkarzy, czego im oczywiście nie życzę. To będzie gorący mecz, którego się obawiam. Albania w meczu z nami na Narodowym przegrała, ale długimi fragmentami utrzymywała się przy piłce. Ten mecz miał dwa wymiary: bo piłkarsko oni prezentowali się lepiej, ale wynik był dla nas. Już nawet nie mówię, żebyśmy grali dobrze, ale wygrajmy to spotkanie 1:0. Mam nadzieję, że się uda, bo nasze upragnione miejsce to drugie. Anglia jest poza zasięgiem – mówi Piotr Świerczewski, były pomocnik reprezentacji.
Robert Lewandowski wręczył piękny prezent Łukaszowi Fabiańskiemu. Kulisy pożegnania bramkarza
„Świr” jest pełen obaw przed meczem w Tiranie. Wiele rzeczy w sobotnim występie kadry Sousy mu się nie podobało. – Zastanawiałem się – w czym my dominujemy? Przede wszystkim byliśmy lepsi indywidualnie. Jako zespół nie pokazaliśmy nic. Nie pokazywaliśmy żadnych akcji oskrzydlających. Jeśli ktoś już biegł po linii za plecami, to nie dostawał tej piłki. W zasadzie wykorzystaliśmy fakt, że jesteśmy lepszymi zawodnikami, mamy wyższe umiejętności. Te wrzutki, które były… byliśmy po prostu wyżsi, silniejsi i wykorzystaliśmy to. To nie był pokaz utrzymywania się przy piłce, grania na jeden kontakt. Tego nie widziałem – dodał.
Co z Robertem Lewandowskim? Trudno uciec od teorii, że Lewy chciał „nabić licznik” w meczu z outsiderem. Z San Marino jednak się nie udało. W Bundeslidze jest bez gola od 187 minut, do tego trzeba dołożyć sobotnie 66 minut. – Robert nie nabił goli, ani nawet piłkarsko nie pokazał się z dobrej strony. Próbował się cofać po piłkę, rozgrywać, podawać, nie oddawał strzałów, a jeśli jakiś oddał, to nie trafiał dobrze w piłkę. Mam wrażenie, że to nie był mecz dla niego. Pamiętam sam, że nie lubiłem grać z takimi przeciwnikami, bo nie miałem motywacji. Robert się motywuje na Barcelonę, na największe kluby świata. Nie na San Marino. Wiem, że chciałby powiększać swój dorobek strzelecki, ale skoro większość piłkarzy podstawowego składu nie grała, to po co on grał? Chyba, że to było jego życzenie – ocenił Świerczewski.