„Kim jest Jakub Kiwior?” – zaczęły pytać belgijskie media, zaskoczone tym, że młody Polak dołączył do pierwszego zespołu. – Do Anderlechtu trafiłem rok temu. Wybrałem ten klub, choć miałem dużo innych propozycji. Te oferty zaczęły jednak napływać dopiero wtedy, gdy już miałem ustalone wszystko z Belgami i nie chciałem tego zmieniać – mówi nam utalentowany stoper. – A co do treningów z pierwszym zespołem. Dla mnie to też było zaskoczenie. Klub ściągnął mnie z Polski, skrócił moje wakacje, dostałem sygnał, że mam się stawić wcześniej w Brukseli, na zajęcia z pierwszą drużyną – mówi reprezentant Polski do lat 17.
Kiwior jest chwalony nie tylko za grę w obronie, ale też za potężne uderzenie z dystansu, to dlatego jeden z jego pierwszych trenerów nazwał go półżartem polskim Roberto Carlosem. - Kiedy mam okazję, to uderzam. Ostatnie pół sezonu grałem w lidze U 17 z Anderlechtem i strzeliłem 5 goli. W reprezentacji Polski do lat 17 też udaje mi się trafić do siatki. Strzeliłem trzy gole w trzech ostatnich meczach, z Hiszpanią, Portugalią i Grecją. Dwa z karnych, jeden z akcji – wylicza młody polski piłkarz, który liczy, że pewnego dnia spotka Marcina Wasilewskiego, byłego gracza Anderlechtu.
- Jest tu bardzo znany, szanowany, a poza tym gram na tej samej pozycji co on. Fajnie byłoby się z nim spotkać, usłyszeć jakieś rady. Bo z Łukaszem Teodorczykiem to za bardzo kontaktu nie mam – mówi Kiwior, który z Tychów do Brukseli przeniósł się razem z tatą. – Dostaliśmy w Brukseli apartament, tata mnie tu dogląda, a czasem przyjeżdża mama z bratem. Chodzę do szkoły, choć nie jest łatwo, bo zajęcia odbywają się po francusku, a nie znałem wcześniej tego języka. Ale na pewno będę kontynuował edukację – obiecuje nadzieja Anderlechtu. Dla Kiwiora idolem jest Sergio Ramos, marzy też o grze w Premier League. Z Anderlechtem awansował niedawno do młodzieżowej Ligi Mistrzów. Może któregoś dnia zagra w "dorosłej" Champions League?