Słowo „weteran” w kontekście Kamila Glika brzmi zresztą nie najlepiej. Prawdą jest, że w ekipie z czerwcowego rozdania Czesława Michniewicza był najstarszy, ale przecież publicznie zadeklarował – również w rozmowie z „Super Expressem” - że na futbolową emeryturę bynajmniej się nie wybiera. - Praktycznie od pięciu lat pytacie mnie, kiedy kończę grę w reprezentacji. Na pewno kiedy na to przyjdzie czas i nie będę czuł takiego ognia, żeby przyjeżdzać na reprezentację i nie będę czuł, że nie mogę tej drużynie pomagać, to wtedy będzie czas, aby się nad tym zastanowić. Dopóki jednak mam ochotę tutaj przyjeżdżać, to dlaczego miałbym rezygnować z czegoś co mi sprawia przyjemność? - pytał niemal retorycznie.
Swoje futbolowe baterie – o czym fani przekonać się mogli za sprawą jego małżonki, Marty – doświadczony stoper Biało-Czerwonych ładował w ostatnim czasie na tureckim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Można w tym przypadku mówić zresztą o „zlocie gwiazd polskiego sportu” w jednym miejscu; w hotelu i na plaży państwo Glikowie „wpadali” przecież między innymi na państwa Nowakowskich! Różnica między oboma znakomitymi zawodnikami jest z jednej strony na bardzo niewielka – znakomity siatkarz, dwukrotny mistrz świata, jest ledwie o parę miesięcy starszy od lidera naszej reprezentacyjnej defensywy futbolowej. Z drugiej – całkiem spora: Piotr Nowakowski już oficjalnie karierę skończył, a Kamil Glik wybiera się za cztery miesiące na mundial do Kataru!