– Ratujemy remis z Chorwacją i to w dobrym stylu...
– Reprezentacja Polski wróciła do wyniku, dobrej gry, druga połowa pozwala wierzyć, że coś się zmienia. Kadra delikatnie dojrzewa, pojawiły się w niej osoby, które potrafią pomóc. Kacper Urbański potwierdził, że jest potrzebny tej drużynie od początku. Świetnie w drugiej połowie wyglądał Sebastian Szymański, nie wiem, czy nie był to najlepszy piłkarz reprezentacji po zmianie stron.
– Wejście Michaela Ameyaya było okej, dał radę przy tej presji i temperaturze spotkania. Marcin Bułka również pokazał gotowość, on się na pewno nie pogodzi z rolą bramkarza nr 2. Jest kilka wyraźnych elementów, które cieszą. Natomiast są też momenty, nad którymi trzeba pracować. Taka zapaść, niefrasobliwość w obronie w 1. połowie w obronie się nie mogą powtórzyć. To pokazało też naszą wrażliwość w zarządzaniu wynikiem i wystudzaniu meczu. Bo my pozwoliliśmy urosnąć Chorwacji. Chcieliśmy być ofensywni, a daliśmy im grać. Remis zasłużony, aczkolwiek mocno wywalczony
– Może my w ogóle nie mamy środkowego obrońcy, któremu możemy zaufać. Objawił się nagle Kamil Piątkowski...
– Na razie zagrał za mało, by wobec niego cokolwiek stwierdzać. Na poziomie pojedynków wyglądało to nieźle, ale widać było, że musi się jeszcze oswoić z sytuacją. Jan Bednarek grał najbardziej na swoim poziomie. Niestety jest tak, że obrona nie daje wsparcia pomocy i atakowi. Pomocnicy i napastnicy zawsze mają takie poczucie, że trzeba będzie więcej popracować, a kończenie meczów "na zero" nam się praktycznie nie przytrafia. Trzeba strzelić trochę więcej, bo coś się może w tyłach wydarzyć. Mam nadzieję, że to się będzie zmieniało. Do tej obrony przymierzanych jest 4-5 zawodników, mam nadzieję, że Michał probierz zdąży z doborem i zestawieniem tych, którzy będą na poziomie i przede wszystkim będą zdrowi. Bo to co najbardziej przeszkadza Pawłowi Dawidowiczowi, to zagoszczenie w kadrze na stałe. Zdarzają mu się gorsze mecze, jak ten, ale zmorą każdego piłkarza są kontuzje, a one go ciągle prześladują.
– Robert Lewandowski w trochę inny sposób pokazał młodszym kolegom jak dać impuls po wejściu z ławki?
– Dla mnie wejście Roberta Lewandowskiego było energiczne. Wszedł Robert "zespołowy", nie nastawiony, by strzelać i wykańczać. Chciał pomóc zespołowi wywalczyć to, co było w tamtym momencie najważniejsze. Ten start do piłki, gdy w bandycki sposób zaatakował go Dominik Livaković, pokazał, że nie wszedł na boisko, aby wejście odhaczyć. Wszedł, by coś wnieść. Kilka piłek rozegrał, kilka przetrzymał, szukał dośrodkowania. Pokazał twarz zaangażowanego i zespołowego piłkarza.