Euzebiusz Smolarek, Leo Beenhakker

i

Autor: cyfrasport Euzebiusz Smolarek, Leo Beenhakker

Liga Narodów

To on powiódł Biało-Czerwonych do wielkiej wygranej z Portugalią. Euzebiusz Smolarek zdradził nam, co usłyszał wtedy od selekcjonera

2024-10-12 6:57

Jesienią 2006 roku w reprezentację Polski wierzyło… chyba jeszcze mniej kibiców, niż obecnie. Po nieudanym mundialu w Niemczech, nasi kiepsko rozpoczęli eliminacje EURO 2008. Przegrali w Bydgoszczy z Finlandią, przy ledwie 6,5 tysięcznej widowni zremisowali w Warszawie z Serbią 1:1. A potem Leo Beenhakker postawił na Euzebiusza Smolarka i… wszystko się odwróciło. Dzięki jego bramce wygraliśmy 1:0 w Kazachstanie, a cztery dni później – 11 października 2006 – na Stadionie Śląskim poprowadził nas do jednego z największych triumfów w XXI wieku: 2:1 z Portugalią, ówczesnym wicemistrzem Europy! Dziś o 20.45 przeciwko Portugalczykom zagrają jego reprezentacyjni następcy.

„Super Express”: - Zagrał pan 47 meczów w narodowej reprezentacji, strzelił pan w nich 19 goli. Ale kibice pamiętają pewnie przede wszystkim dwa: z Belgią w 2007 i ten sprzed niemal dokładnie 18, z Portugalią. Pan też tak ma?

Euzebiusz Smolarek: - Owszem (śmiech). I nawet nie chodzi o te moje dwa gole – bo napastnik jest po to, by je strzelać, ale o tę niesamowitą superatmosferę na Stadionie Śląskim i to wspólne świętowanie z kibicami. Wiedzieliśmy, że wśród tych 40 tysięcy na trybunach – i milionów przed telewizorami - niewielu było takich, którzy w nas wierzyli. Więc właśnie to, że mogliśmy im dać niespodziewaną radość powoduje, iż do dziś pamiętam chyba każdą minutę tego meczu.

- Wcześniej niewiele wskazywało na to, że możecie taką sensację sprawić…

- Ciut pewności siebie dodało nam zwycięstwo z Kazachstanem. Może nieefektowne, ale tam właśnie poczuliśmy, że potrafimy w najtrudniejszych momentach być razem; pracować jeden za drugiego.

- Pamięta pan ostatnie słowa Leo Benhakera na odprawie przed meczem z Portugalią?

- To było coś w stylu: „Powodzenia, panowie. I pamiętajcie: to jest tylko Portugalia, a my jesteśmy aż Polska”!

- No i Polska dała radę. Jakim cudem?

- Żadnym cudem. Dobrą grą, walecznością. Najważniejsza była walka w środku boiska. Chodziło o to, by nie dać Portugalczykom rozgrywać piłki w tej części murawy. I dobrze to robiliśmy. Proszę spojrzeć na telewizyjne powtórki: mieliśmy wiele odbiorów w środku pola i – co najważniejsze – następowało po nich najczęściej zagranie do przodu, a nie do tyłu. Nie baliśmy się tego!

- I dlatego dostawał pan na szpicy tak wiele piłek! Pierwszy gol padł po dobitce; drugi po uderzeniu w samo okienko. Ale nim pan ruszył z piłką, spojrzał pan najpierw na sędziego bocznego. Czemu?

- Nie było jeszcze VAR-u w tych czasach, więc sprawdziłem, czy nie dźwiga chorągiewki. Po co mam iść, jak będzie spalony? Ale nie było, więc poszedłem dalej i zrobiłem swoje.

- Jak to łatwo brzmi: „zrobiłem swoje”. A to był majstersztyk. Strzał „stadiony świata”. Wiedział pan, że właśnie tam trzeba przymierzyć, czy były inne myśli w głowie?

- Czasu na myślenie nie było prawie wcale. Wiedziałem, że to nie może być płaski strzał: wcześniej Ricardo już takie łapał, a poza tym uderzenie po ziemi zawsze jest nieco słabsze.

- Cristiano Ronaldo wtedy miał 21 lat…

- … i nie przypuszczałbym – bo o to pewnie pan chce zapytać - że 18 lat później wciąż będzie gwiazdą reprezentacji Portugalii (śmiech)!

- Różnica między piłką portugalską a polską jest dziś podobna, jak dwie dekady temu?

- Myślę, że tak. Nas wtedy mobilizował dodatkowo fakt, że po wcześniejszych wynikach tylko zwycięstwo pozwalało nam jeszcze marzyć o awansie do finałów EURO. Ale chłopaki dziś mają podobną motywację: znów muszą pokonać mocnego rywala, by mieć szanse na pozostanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Więc powiem krótko: teraz też możemy wygrać!

- Byle nie dać rywalom grać piłką?

- Nie mówię, że my nią musimy grać cały czas, że musimy zdominować Portugalczyków. Ale na pewno musimy fizycznie mocno pracować przez całe 90 minut. I być drużyną – jak my wtedy.

- No to jaki wynik pan typuje?

- Wygramy 1:0.

- Kto będzie nowym Ebim Smolarkiem i da nam to zwycięstwo?

- Kiedy grałem w piłkę, nigdy się do nikogo z wcześniejszych lat i epok nie porównywałem. Każdy powinien sam pisać swoją własną historię. Wierzę, że któryś z chłopaków napisze ją właśnie dziś.

- Widzi pan rękę obecnego selekcjonera w grze reprezentacji?

- Może gramy ciut bardziej ofensywnie, ciut odważniej niż za poprzednich trenerów. Jest mały postęp. Mam nadzieję, że w sobotę i we wtorek zrobimy kolejne małe kroczki w tym rozwoju. I że kibice zobaczą dwa naprawdę fajne mecze.

- A trener Probierz – jak Leo 18 lat temu - też mógłby dziś powiedzieć drużynie: „To tylko Portugalia”?

- Myślę, że nie. Ale nie dlatego, że nas w tej chwili na wygraną nie stać. Po prostu to był styl Leo Beenhakkera; niepowtarzalny i niepodrabialny. Trener Probierz na pewno na własne sposoby, by docierać do chłopaków.

Sonda
Jakim wynikiem skończy się mecz Polska - Portugalia?
Najnowsze