Choć 17 października 1973 roku Polacy przyjechali na Wembley w glorii mistrzów olimpijskich, „dumni synowie Albionu” ani przez moment nie wątpili w swój sukces. Tamtejsze media też nie: słowo „clown”, którym angielska prasa ochrzciła Jana Tomaszewskiego, było jednym z najłagodniejszych określeń pod adresem polskich piłkarzy (publika krzyczała też „animals”).
Od gola Jana Domarskiego mija już 50 lat. Co stało się z jego koszulką z meczu na Wembley?
A jednak ów „clown” – z dziesięcioma herosami przed sobą – zatrzymał wielką Anglię, a dziś przyjmowany jest na Wyspach Brytyjskich z honorami. - Zostałem zaproszony przez Anglików, będziemy wspominać to, co wydarzyło się 50 lat temu – zdradza „Tomek” w rozmowie z „SE”.
Włodzimierz Lubański też tam był, i zdrowie kolegów pił! Piersiówka się przydała
- Tamten mecz był fundamentem wielkiej kadry trenera Górskiego. Dał nam pewność siebie i przekonanie, że możemy wszystko – dodaje Henryk Kasperczak, łącząc wspomnienia z teraźniejszością. - Życzę ekipie Michała Probierza, by dla niej takim zaczynem stała się listopadowa potyczka z Czechami.
Kapelusze z głów przed herosami z Wembley!