Grzegorz Lato

i

Autor: Cyfrasport Grzegorz Lato

Po meczach Ligi Narodów

To właśnie tam Grzegorz Lato wysyła Michała Probierza. Selekcjoner ma do wykonania poważną misję [ROZMOWA SE]

2024-10-17 6:28

48 lat temu w Porto, w pierwszej w historii konfrontacji polsko-portugalskiej, dwa gole – na wagę naszej wygranej 2:0 – zdobył Grzegorz Lato. Złote pokolenie polskiej piłki wystąpiło wtedy w roli nauczycieli futbolu dla tego rywala. Teraz – jak zauważa król strzelców mundialu’74 – role się odwróciły. Ale w dwumeczu naszych z Portugalią i Chorwacją parę pozytywów były prezes PZPN dostrzegł i się nimi z „Super Expressem” podzielił.

„Super Express”: - Za nami dwa kolejne mecze Biało-Czerwonych pod wodzą Michała Probierza. Co pan z nich zapamięta?

Grzegorz Lato: - Lekcję futbolu, jaką udzielili nam Portugalczycy. Pokazali, jak wygląda nowoczesna piłka. Szybko palnęli nas dwa razy, mogli więcej. Koniec tematu.

- O spotkaniu z Chorwatami warto pogadać dłużej?

- Przyzwoicie je zaczęliśmy. Dobrze - nawet bardzo dobrze - wyglądało to przez 15 minut. A potem znów powiem krótko i zwięźle: mamy kłopoty z defensywą.

- Mamy, to prawda…

- No przecież to co Dawidowicz dał piłkę w poprzek boiska, na 17 czy na 20. metrze przed naszą bramką… Unikania takich zagrań to człowieka w juniorach uczą, a pewnie i wcześniej.

- Chce pan powiedzieć, że taki błąd dyskwalifikuje 29-letniego chłopa na przyszłość?

- Ja tam nikogo nie dyskwalifikuję. Ale powinien mieć zakodowane w głowie, że takiego czegoś robić nie wolno. Żeby tam jeszcze jakoś dramatycznie naciskany był… To są szkolne błędy; widocznie złych nauczycieli miał.

- A po tych dwóch – a właściwie czterech – meczach jesiennych wykluła się panu jakaś godna zaufania formacja obronna?

- Na razie nie widzę tego, powiem panu. Uparliśmy się grać na trzech obrońców, bo tak niby cały świat teraz gra. A ja myślę, że można by przejść jednak na czwórkę: trójka z przodu, za nimi jeden łatający dziury, wymiatający.

- Ciekawa koncepcja…

- Jak mamy dziury w obronie – a straciliśmy już w czterech meczach Ligi Narodów dziesięć bramek – to chyba trzeba się solidnie zastanowić, co z tym fantem zrobić. I to szybko!

Sam był reprezentacyjnym obrońcą, po spotkaniu z Chorwacją łapie się za głowę. Padają bardzo gorzkie słowa

- Dawidowicz się „obciął”, na dodatek nabawił kontuzji. Walukiewicz wyjechał wcześniej, bo chory. W przypadku Kiwiora pewnie pan powie, że reprezentant musi grać na co dzień w klubie...

- A tak, powiem, bo nie zmieniam zdania: kto nie gra u siebie w klubie, nie może grać w reprezentacji.

- No to zostaje nam opierać się na Janie Bednarku, bo on akurat gra regularnie w Southampton.

- Może i gra, ale w kadrze swojaki wali. I wymiata dość średnio.

- We wtorek z Chorwatami solidnie wymiatał Kamil Piątkowski, prawda?

- Ten blondynek, co wszedł za Dawidowicza? Zadziora! Podobał mi się.

To właśnie tam Grzegorz Lato wysyła Michała Probierza. Selekcjoner ma do wykonania poważną misję

- Ale generalnie to nie ma zbyt wielu ludzi do kadrowej obrony!

- Nie ma, nie ma… Jak nie ma, to trzeba ich szukać.

- Gdzie?!

- W polskiej lidze. Kaziu Górski w niej potrafił znaleźć 20-letniego Władka Żmudę. Niech obecny selekcjoner jeździ i ogląda zawodników na polskich stadionach.

- Tylko ta polska liga za pana czasów na tle innych lig europejskich była w zupełnie innym miejscu.

- Owszem. Ale kadrowicze u Górskiego – wszyscy, bez wyjątku! - grali w swoich klubach regularnie, a nie siedzieli na ławce. Dziś zaś u nas jest tak, że jak ktoś jest piłkarzem Arsenalu, to musi dostać powołanie i zagrać w reprezentacji. Tylko jak on do tej gry ma się przygotować, jak on na co dzień na ławce siedzi? Trening to nie jest mecz.

- Głowa boli od tych zmartwień w defensywie?

- No boli, powiem panu. Na dodatek ja już prawie nie mam na niej włosów. A tej resztki, która mi została, nie chciałbym stracić po takich meczach, jak te z Portugalią i Chorwacją.

- Jak się nie umiemy bronić, to nastawmy się może na atak. Dobry pomysł?

- Powiem panu, że jak Lewandowski wszedł wczoraj z ławki, to się ze dwa razy tak rozpędził, że rozgonił całe towarzystwo i się dziury w chorwackiej obronie porobiły. Ale to tylko potwierdzenie zasady, że w dzisiejszym futbolu bez biegania się nie da. Niech pan popatrzy, jak rywale biegali. Ile ma Modrić lat?

- 39.

- No właśnie. A jak operował piłeczką, jak zapieprzał. Bez biegania się nie da – powtórzę.

- Chce pan powiedzieć, że wreszcie się panu „Lewy” spodobał w kadrze?

- Tak, spodobał. I naprawdę aż podskoczyłem, jak mu ten bramkarz omal nogi nie złamał. Dobrze, że Robert miał „deskę” na nodze, i że ta „deska” wytrzymała, bo mogło się skończyć dużo gorzej. A ten brutal jeszcze rękami macha niby wielce zdziwiony, że on nic nie zrobił. Noż można się wkurzyć!

- My tu gadu-gadu o 36-letnim Lewandowskim, a młodzież atakuje. Zalewski na przykład.

- No ba! Chłopak ma serce, chce mu się grać. Fizycznie przygotowany – bomba. Technicznie – bajka. A jak „zaciął” przy brameczce! Bramkarz tylko spojrzał i poszedł wyjąć z siatki. Zresztą gol Szymańskiego – też nie ma co dużo opowiadać. Popatrzył, pchnął, trafił idealnie.

- To dość rzadki w ostatnim czasie w naszej piłce przypadek chłopa, który za reprezentację zbiera lepsze recenzje niż za klub.

- Ja tam w niego zawsze wierzyłem. Mam nadzieję, że będzie z niego wreszcie taki pożytek, na jaki liczyliśmy przez lata.

- Ale on też „zasnął” na te siedem minut, w czasie których trzy bramki nam wbili Chorwaci. Co zrobić, by takich „zaśnięć” unikać?

- Musi sobie trener z tym dać radę. Albo musi się znaleźć jakiś gość w samej drużynie, co w odpowiednim momencie ryknie na resztę.

- Czyli kto konkretnie?

- A ja nie będę namaszczać lidera drużyny, bo nie siedzę z chłopakami w szatni. Zresztą on się powinien niejako samodzielnie wyłonić.

- Charakterek zdaje się mieć Kacper Urbański. Zgodzi się pan?

- Zobaczymy. Powinni być z niego ludzie, ale… nie zagłaskajmy go zbyt wcześnie.

Legendarny bramkarz Biało-Czerwonych zachwycony i. .. zdruzgotany. „Tu jest gorzej”

- A jego rówieśnik, Maxi Oyedele, co to po Portugalii zjednoczył naród w krytyce wobec swej osoby?

- Wpuścił go trener, a on tym razem już się nie spalił. Strach najwyraźniej minął, przyzwoicie chłopak wykorzystał swoje minuty.

- Wysoki pressing obiecywał trener Probierz już na EURO. Podoba się to panu?

- Podoba, choć muszą go jeszcze trochę nasi dopracować. Każdy musi się do niego poczuwać. Bo jak jeden czy dwóch będzie biegać między rywalami, to się tylko zmęczą i o własne języki potkną. Cała drużyna musi się systemowo przesuwać, doskakiwać do przeciwników. Ale tu akurat trener – myślę – tę sprawę dopracuje. Sprawdzimy za miesiąc, co mu z tego dopracowywania wyjdzie.

- Generalnie widzi pan postęp w grze za kadencji Probierza?

- Widziałem wreszcie trochę charakteru. Chyba się trochę panowie piłkarze budzą. Wyciągnąć z 1:3 na 3:3 z takim rywalem jak Chorwacja to już jest coś! Tak trzymać

Sonda
Czy w sezonie 2024/25 polska utrzyma się w najwyższej dywizji Ligi Narodów?
Najnowsze