Informacja o zwolnieniu Brzęczka była przez większość kibiców tyleż wyczekiwana, co jednocześnie niespodziewana. Wydawało się bowiem, że jeżeli dotychczasowy selekcjoner nie pożegnał się z pracą po listopadowej przerwie reprezentacyjnej, kiedy "Biało-czerwoni" spisali się bardzo słabo, to już tego nie uczyni przed mistrzostwami Europy. Tymczasem w styczniu Zbigniew Boniek postanowił zaszokować wszystkich i w miejsce dotychczasowego trenera zatrudnił Paulo Sousę.
Na Artura Szpilkę wylał się HEJT - zobacz zdjęcia!
O tym, że sukcesorem Brzęczka będzie Sousa, jako pierwszy poinformował włoski dziennikarz Gianluca Di Marzio. W rozmowie z "Newonce Sport" żurnalista zdradził, że Boniek do końca próbował zbić go z tropu. - Skoro mówiliście, że to musi być Włoch, to zacząłem drążyć we Włoszech. Miałem szczęście, bo podczas jednego z telefonów usłyszałem: „Paulo Sousa”. Musiałem to oczywiście zweryfikować. Napisałem do Zibiego Bońka, czy to prawda, ale odpisał, że nie. Trochę zdębiałem. Nie mamy jakichś głębokich relacji, ale znamy się. Nigdy mnie w niczym nie oszukał. Wstrzymałem się z newsem, ale moje źródło mówiło: Boniek kręci, to na pewno jest Paulo Sousa. Dopiero potem dowiedziałem się, że prezes grał szczelnego, bo chciał wyskoczyć na konferencji z niespodzianką. Przepraszam, jeśli zepsułem mu zabawę - wyznał Di Marzio.
Jak widać zatem, Zbigniew Boniek chciał na chłodno wygrać ten swoisty pojedynek z Gianlucą Di Marzio. Znakomite rozeznanie włoskiego dziennikarza tym razem jednak wygrało i polscy kibice mogli poznać nazwisko następcy Jerzego Brzęczka jeszcze zanim zostało ono oficjalnie ogłoszone.