Werner Liczka

i

Autor: G.DEMBINSKI/ AGENCJA SE/EAST NEWS Werner Liczka

Echa losowania grup eliminacji EURO 2024

Znany czeski trener nie ma złudzeń: tego nikt nie darowałby selekcjonerowi Biało-Czerwonych [ROZMOWA SE]

2022-10-11 19:29

Werner Lička cieszy się wielkim szacunkiem w środowisku piłkarskim w swej ojczyźnie, ale także w Polsce. Przez długie lata pracował przecież z wieloma klubami ekstraklasowymi, z Wisłą sięgał nawet po mistrzostwo kraju. Nic dziwnego, że po niedzielnym losowaniu grup eliminacyjnych do EURO 2024 zatarł ręce i... podzielił się z „Super Expressem” swymi spostrzeżeniami na temat najbliższej przyszłości reprezentacyjnego futbolu Polski i Czech.

We Frankfurcie nad Menem, gdzie odbyła się ceremonia losowania, fart sprzyjał – jak się wydaje – obu wymienionym wyżej krajom. Albania, Wyspy Owcze i Mołdawia wydają się rywalami, z którymi duet faworytów powinien się uporać. Wernera Liczkę zapytaliśmy jednak także o rywalizację polsko-czeską.

„Super Express”: - Jak pańskie wrażenia po losowaniu?

Werner Lička: - Bardzo przyjemna grupa, choć oczywiście zawsze trzeba mieć respekt dla każdego rywala. Mecze z drużynami z koszyków 3-5 – zwłaszcza te wyjazdowe – nie będą łatwe. Ale Polska i Czechy to stuprocentowi kandydaci do awansu w sytuacji, w której wychodzą z grupy dwa zespoły. Nie mam wątpliwości, że ten awans da 18 punktów, a żadna z tych dwóch reprezentacji nie powinna mieć kłopotów z ich zdobyciem.

- Zaraz po losowaniu doskonale panu znany Michał Listkiewicz wyżej od reprezentacji Czech, znajdującej się – jego zdaniem – w kryzysie, ocenił Albańczyków. Co pan na to?

- Michał ma rację w jednym – nie można lekceważyć Albanii. A jego ocena futbolu czeskiego? Prawda, że spadliśmy z Dywizji A Ligi Narodów. Prawda, że jesteśmy w trakcie przebudowywania reprezentacyjnego zespołu, i że trwa to już jakiś czas. Ale też prawdą jest, że mamy za sobą okres, w którym mieliśmy 10-12 kontuzjowanych zawodników na różnych pozycjach. Zwłaszcza dotyczy to Patrika Schicka, który dla naszej reprezentacji ma taką wartość, jak Robert Lewandowski dla waszej. A więc, drogi Michale, ja też mam do ciebie pytanie: co się będzie dziać, kiedy trzeba będzie także przebudować wasz świetny – ale zbudowany wokół Glika czy Lewandowskiego – zespół narodowy? Przecież paru z tych piłkarzy trudno będzie zastąpić! Obie drużyny w najbliższym czasie czeka więc dużo podobnej pracy, choć – przyznaję uczciwie – Polacy mają nad nami jedną przewagę.

Tego nikt nie darowałby Michniewiczowi

- Jaką?

- Kiedy czescy reprezentanci w listopadzie i w grudniu siedzieć sobie będą w domach, Polacy grać będą na mudnialu. Mecze tam rozegrane mogą pomóc trenerowi Michniewiczowi znaleźć oś, kręgosłup zespołu na eliminacje. To ważne, bo – jak sądzę – ani w Polsce, ani w Czechach nikt waszemu i naszemu selekcjonerowi nie darowałby, gdyby nasze reprezentacje nie dały rady Albańczykom. Mówię o nich, choć – jako trener – cztery razy gościłem na Wyspach Owczych i wiem, że i tam gra się bardzo niewygodnie.

- Wróćmy na moment do personaliów i porównania Schicka i Lewandowskiego. Wasz reprezentant ma nad „Lewym” jedną przewagę: jest młodszy o osiem lat!

- No i co z tego? Jak widzę Roberta – a widziałem go na przykład w meczu Barcelony z Viktorią Pilzno – to mam wrażenie, że choć w paszporcie faktycznie ma wpisane 34 lata, wygląda i porusza się jak maksimum 28-latek. I ma jeszcze jeden atut w porównaniu z Patrikiem: nie pamiętam, by Lewandowski miał kiedykolwiek jakąś dłuższą przerwę z powodu kontuzji. Grywa nawet 60 meczów w roku; w ciągu pięciu lat rozegrał ich pewnie blisko 300. Patrik grywa ich nie więcej niż 30 w sezonie, więc na pięć lat zbiera ich 120, maksymalnie 150 na koncie. Właśnie to ogranie, doświadczenie zbierane na najwyższym poziomie, robi największą różnicę.

- Ale i tak Schick jest tym, wokół którego ogniskują się czeskie nadzieje. A może jednak widzi pan kogoś innego w tej roli?

- Nie, nie widzę nowego Schicka w czeskiej piłce, tak jak nie widzę nowego Roberta w Polsce...

Sonda
Czy Polska awansuje na Euro 2024?
Lewandowski GORZKO po meczu z Walią. Nie ma co świętować
Najnowsze