- Norwegowie to najlepsza drużyna, z jaką dotąd przyszło nam się zmierzyć na Euro - ostrzegał przed meczem w rozmowie z "Super Expressem" Kamil Syprzak (25 l.).
I jego słowa sprawdziły się co do joty, choć pierwsze minuty nie zapowiadały katastrofy. Najpierw trafił Kamil, następnie dwukrotnie Karol Bielecki (33 l.), dobrze grali rozgrywający i po 10 minutach prowadziliśmy 6:3. Potem jednak silni jak drwale Norwegowie przełamywali naszą obronę jak suche gałązki w lesie i zeszli na przerwę, prowadząc 16:15. W drugiej połowie nadal słabo grała polska defensywa. Co z tego, że "Dzidziuś" i Bielecki we dwójkę rzucili 19 goli, skoro rywale konsekwentnie utrzymywali jedno-, dwubramkową przewagę. I tak aż do końca.
- Na własne życzenie skomplikowaliśmy sobie sytuację - nie miał wątpliwości skrzydłowy Adam Wiśniewski (36 l.), a trener Michael Biegler (54 l.) powiedział wprost: - Upadliśmy, ale mamy dwa mecze, żeby się podnieść.
By myśleć o awansie do półfinału, w poniedziałek biało-czerwoni muszą bezwarunkowo pokonać Białoruś. Każdy inny wynik niż zwycięstwo przekreśla nasze szanse na awans do czwórki. Kluczem do wygranej będzie zatrzymanie Siarhieja Rutenki (35 l.). Kolega Syprzaka z Barcelony to mózg i czołowy strzelec drużyny. Mierzący 198 cm zawodnik reprezentacje zmienia jak rękawiczki. Przez pięć lat grał dla Słowenii, dwa lata występował w kadrze Hiszpanii, a od 2011 roku rządzi w drużynie Białorusi.
- To gracz kompletny. Praktycznie nie ma słabych punktów - chwalił go Syprzak. Zatem plan na dziś wydaje się prosty: zneutralizować Rutenkę, ograć Białorusinów i wrócić do gry o medale. Innego wyjścia nie ma!