Reprezentacja Szwecji ostatni raz triumfowała na wielkiej imprezie przed dwoma dekadami. Skandynawowie w ostatnich latach dwukrotnie byli blisko, ale finalnie kończyli „jedynie” ze srebrnymi medalami. Oprócz chęci zwycięstwa reprezentacja „Trzech Koron” miała dodatkowo jeden istotny cel do zrealizowania – nie dopuścić Hiszpanów do trzeciego z rzędu triumfu, co byłoby wyrównaniem rekordu reprezentacji Szwecji z lat 1998-2002. Sztuka ta udała się podopiecznym Glenna Solberga w stu procentach.
Sam mecz był fenomenalnym widowiskiem, a sytuacja zmieniała się niczym w kalejdoskopie. Do przerwy o jedną bramkę lepsi byli Hiszpanie, ale na pół minuty przed zakończeniem drugiej odsłony gry na tablicy widniał rezultat remisowy – 26:26. Szwedzi mieli jeszcze czas na rozegranie decydującej akcji i sztuka ta udała im się niemal bezbłędnie – Lagergren odważnie wpadł w strefę obronną rywali, a interwencja w kole Canellasa sprawiła, że Skandynawowie – już po wybrzmieniu końcowej syreny – mieli rzut karny na wagę mistrzostwa Europy. Piłkę wziął Niclas Ekberg, który wygrał wojnę nerwów z Gonzalo Perezem de Vargasem, dając Szwedom upragniony tytuł.
Reprezentanci Polski podczas mistrzostw Europy doszli do drugiej fazy turnieju. W pierwszej – dzięki zwycięstwom z Austrią i Białorusią – udało nam się awansować do kolejnej rundy. Tam było już jednak zdecydowanie gorzej. Biało-czerwoni zanotowali bolesne porażki przeciwko Norwegii (31:42), a także nowo koronowanym mistrzom Europy (18:28), a następnie zremisowali z Rosją (29:29) oraz ulegli Hiszpanom 27:28. Osiągnięte wyniki sprawiły, że podopieczni Patryka Rombla zakończyli zmagania w drugiej fazie na ostatnim miejscu w grupie.