Na ostatnim zgrupowaniu kadry nie mogło zabraknąć wzajemnych docinków piłkarzy Wisły i Vive.
- Kiedy na treningu trafiałem do bramki Szmala, krzyczałem: "Wisła!". Aż trener Biegler zwrócił uwagę, że to drużyna narodowa, a nie klub. Selekcjoner strofował, ale w żartach. Krótko jest w Polsce, ale już wie, ile dla zawodników i kibiców obu klubów znaczą te mecze - opowiada Wiśniewski, który jest wychowankiem Wisły.
- Wygrane z Vive smakują najlepiej. Postanowiłem, że jak wygramy, kupię sobie jakiś wypasiony zegarek - zdradza Adam, który wśród kolegów ma pseudonim Gadżet.
- To przez zamiłowanie do wszelkiego rodzaju nowinek technicznych. Od laptopów przez telefony, ipody, smartfony, tablety. Mam wszystko, co ukaże się na rynku. Teraz trochę przystopowałem z zakupami, bo miesiąc temu w Nowych Grabiach pod Płockiem otworzyłem pensjonat. Ta inwestycja okazała się skarbonką bez dna. Ale przynajmniej teraz jest gdzie zaprosić chłopaków z Vive na coś smacznego do zjedzenia - twierdzi skrzydłowy "Nafciarzy".