- Jeśli z Rosją zaczną kalkulować - bo wystarcza im remis - to odpadną. Muszą zaatakować Rosjan - mówi pan Stefan.
Żywotko urodził się w 1920 roku we Lwowie i sportową młodość spędził jako pomocnik w barwach Czarnych, dogrywając piłki napastnikowi... Kazimierzowi Górskiemu. Po zajęciu Lwowa przez Rosjan pracował w fabryce konserw i grał w Spartaku Lwów.
Zobacz również: Na ugryzieniu Luisa Suareza wygrał ponad 2,5 tysiąca złotych! [WIDEO]
W latach 70. los zetknął go znów z Górskim, z którym ukończył kurs trenerski.
- Znalazłem się w gronie 4 trenerów, którym pozwolono wyjechać do Kuwejtu na kontrakt zagraniczny, który był załatwiony przez firmę Polservice. Sprawa zaczęła się komplikować, gdy drużyna Górskiego przywiozła z igrzysk w Montrealu "tylko" srebro zamiast złota i towarzysz przewodniczący z Głównego Komitetu oznajmił: "Nigdzie nie pojedziecie" - wspomina.
Ostatecznie Żywotce pozwolono wyjechać do Algierii w grudniu 1977 roku.
- Wigilię spędziłem w hotelu przy największym stadionie w Algierii, wraz z kilkunastoma zagranicznymi trenerami, bo prezes federacji powyrzucał prawie wszystkich rodzimych trenerów z I ligi i nakazał zatrudnić cudzoziemców, żeby podnieść poziom piłki.
W 1981 roku polska ambasada w Algierze nakazała mi powrót do kraju, bo uznano mnie za uciekiniera, a sytuacja polityczna w Polsce w 1981 była napięta przed stanem wojennym. Miałem jednak to szczęście, że minister sportu Algierii był kibicem naszego klubu i załatwił sprawę w 2 dni. Jak? Okazało się, że w polskiej ambasadzie zagroził, że jeśli nie zostawią mnie w Algierii, to on wyrzuci stamtąd... kilkudziesięciu polskich lekarzy pracujących na kontraktach. Tak zostałem w Algierii do 1992 roku - opowiada.
Żywotko wychwala piłkarzy z Algierii.
- To kraj, w którym talenty rodzą się na kamieniu, o czym świadczą mający tam swoje korzenie Zidane i Benzema - ocenia Żywotko, który spędził tam 14 lat. - Algierczycy są jednak indywidualistami - krnąbrnymi, niezdyscyplinowanymi i leniwymi. Gdy objąłem drużynę JSK, to zarządziłem treningi o godz. 9 rano ze względu na upały, a niektórzy z piłkarzy spali do południa i opuszczali treningi. Nie patyczkowałem się, jednego z nich, który czuł się gwiazdą i był synem wiceprezesa, wyrzuciłem z drużyny.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail