To nawet wdzięczniejszy temat, a i wiarygodność listy większa, bo w sporcie jest większa przejrzystość, jeśli chodzi o pieniądze, niż w biznesie, gdzie często miało się do czynienia z szemranym towarzystwem.
Na pewno do "szemranego biznesowego towarzystwa" nie należy rodzina Radwańskich. U nich wszystko jest jasne, przejrzyste. Dokładnie wiadomo ile zarobiła Agnieszka, ile Ula, nie uciekają do podatkowych rajów, jak czołowi polscy biznesmeni czy... Robert Kubica. Takim trzeba gorąco kibicować.
Rok temu Isia Radwańska, jako pierwsza kobieta - sportsmenka, awansowała do pierwszej dziesiątki "Złotej Setki", była ósma. Dziś jest już piąta, a towarzyszy jej młodsza siostra. Urszula zadebiutowała w tym roku w naszym zestawieniu (jest 70, zastąpiła Martę Domachowską, która wypadła z pierwszej setki i naszego rankingu, i WTA), blisko niej znaleźli się przedstawiciele męskiego tenisa: debliści Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg oraz grający coraz lepiej i w singla, i w debla Łukasz Kubot.
Im wszystkim życzę dalszych sukcesów sportowych i dobrych kontraktów reklamowych, bo w tenisie można na tym zarobić nawet i 10 razy więcej niż na korcie. Dowodem na to chociażby Karolina Woźniacka, która podpisała kontrakt z Roleksem, a - jak mówi mój przyjaciel i ojciec Karoliny, Piotr Woźniacki - "taka firma nie podpisuje kontraktów reklamowych na małe pieniądze". W grę wchodzą miliony dolarów.
Miliony dolarów zarabia rocznie Marcin Gortat, chociaż jest tylko rezerwowym w Orlando Magic. Żal serce ściska, gdy pomyślę, że podobnych pieniędzy nie mógł zarobić jego ojciec - Janusz, wspaniały bokser, dwukrotny medalista olimpijski. Dziś Januszek jest schorowany, żyje skromnie, jeździ skromnym autem.
Dziś świat należy do młodych i bogatych. Takich jak ci, którzy znaleźli się w tegorocznej "Złotej Setce". Zapraszam do lektury.