Jak na to skandaliczne zachowanie reaguje walcząca z piłkarską mafią wrocławska prokuratura? Edward Zalewski, prokurator prowadzący śledztwo dotyczące korupcji w polskiej piłce, z uwagą przygląda się poczynaniom Gilewskiego, choć sprawę komentuje w sposób ostrożny:
- Moim zdaniem każdą czynność podejmowaną przez pana Gilewskiego w związku z sędziowaniem należy oceniać odrębnie. W każdym bądź razie zakaz wykonywania przez niego zawodu nie został uchylony - podkreśla Zalewski.
Dlaczego więc Gilewski wybrał się do Nicei i przeszedł testy sprawnościowe? Przecież to ewidentny dowód na wykonywanie czynności związanych z zawodem, a tego mu nie wolno! Owszem, arbiter zwrócił się do sądu z prośbą o uchylenie zakazu, ale nic takiego jeszcze nie nastąpiło. Rozprawa ma się odbyć dopiero za trzy tygodnie. Do tego czasu Gilewski powinien co najwyżej doglądać swoich licznych interesów, a nie kręcić się przy piłce. Człowiek oskarżony o przyjęcie 125 tysięcy złotych łapówki i udział w zorganizowanej grupie przestępczej nie ma prawa reprezentować polskiego futbolu za granicą!
Niestety, prokuratura nic nie może zrobić. Wprawdzie wcześniej zabrała Gilewskiemu paszport, ale arbiter zwrócił się z prośbą o jego zwrot, bo - jak tłumaczył - musi wyjechać do USA w interesach. Paszport więc odzyskał, jednak teraz użył go do tego, czego mu nie wolno - wyjazdu w sprawach związanych z wykonywaniem zawodu sędziego.
W tej oburzającej sprawie PZPN zachowuje się w ulubiony dla siebie sposób.
- No co my możemy zrobić, skoro człowiek twierdzi, że jest niewinny? - lamentuje Mirosław Ryszka z wydziału sędziowskiego. Tenże Ryszka, który niedawno też został oskarżony o korupcję, a sprawy o zniesławienie pomawiającemu nie wytoczył. I teraz Ryszka zapewnia, że wierzy w niewinność Gilewskiego. Nie brzmi to zbyt przekonująco, prawda?