Patryk Dobek, sztafeta 4x400 metrów

i

Autor: archiwum se.pl

Halowe MŚ. Polska sztafeta 4x400 metrów w finale. Będą walczyć o każdy centymetr!

2014-03-08 16:19

Cała poranno-przedpoludniowa sesja w sobotę 8 marca okazała się w pełni korzystna dla polskich lekkoatletów uczestniczących w halowych mistrzostwach świata w Sopocie. Najwięcej emocji wzbudziły biegi sztafetowe 4x400 metrów.

Awans do niedzielnych finałów wywalczył zarówno kwartet żeński (trzeci czas w gronie ośmiu zespołów – 3.29,48 min.) jak i męski (czwarty czas wśród 10 druzyn – 3.06,50 min.).

Zobacz również: PROGRAM Halowych Mistrzostw Świata w Lekkoatletyce Sopot 2014

Więcej szans na ewentualny sukces w finale wydają się mieć mężczyżni. Mlodzi biegacze marzą o tym, by nawiązać do wspaniałych występów swocih kolegów (z Robertem Maćkowiakiem, Piotrem Rysiukiewiczem i Piotrem Haczkiem na czele), którzy w różnych składach zdobyli złoty medal halowych MŚ 2001 oraz srebrne w 1999 i 2006. Sztafetę prowadził wtedy i prowadzi teraz trener Józef Lisowski.

W eliminacjach biegła czwórka w skladzie: Kacper Kozłowski (oddał paleczkę na pierwszej pozycji), Patryk Dobek, Łukasz Krawczuk i Jakub Krzewina. W finale spodziewane jest wzmocnienie druzyny przez Rafała Omelkę, który w indywidaulnych zmaganiach dotarł do półfinałów.

- Mamy bardzo dobry skład, a czasy indywidualne podobne do tych, jakie mieli dawni „lisowczycy” przed startem w mistrzowskich imprezach – powiedział nam Jakub Krzewina (24 l.). – A poza tym trzymamy się blisko, nie ma między nami wrogości, jesteśmy prawdziwą drużyną. Według mnie faworytami w finale są USA, po nich Brytyjczycy, a a potem – może my.

Patryk Dobek (20 l.) na pytanie o faworyta do złota roześmiał sie szeroko i powiedział:

- Oczywiście Polska.

Podobny optymizm, może nieco naciagany, ale bardzo potrzebny, prezentował też Kacper Kozłowski (27 l.):

- Jesteśmy zdolni walczyć o medal. Nikomu nie odpuścimy. Będziemy walczyć o każdy centymetr bieżni. Mój faworyt to Polska.

Nietypowy falstart

W drugiej serii męskich eliminacji na 4x400 m (tej bez udziału Polaków) doszło do niebywałej sytuacji - sygnału o popelnionym falstarcie, ale w chwili, gdy zawodnicy przebiegli już ponad 100 metrow. Jak się okazuje -  falstartu wcale nie było, a strzał wywołany został prawdopodobnie przez sędziów, ktorzy po wystrzale nie zablokowali mechanizmu, który pozwala na powtórny wystrzał i ten powtórny wystrzał spowodowany został nieświadomie przez obsługę bieżni, gdy ściągała bloki startowe z torów, wciąż podlączone do systemu wykrywającego przedwczesny start.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze