- Trudno sobie wymarzyć piękniejsze zakończenie sezonu - mówi "Super Expressowi" Anna Rogowska. - Ale spodziewałam się tego rekordu. Ostatnie treningi w Spale pokazywały bowiem, że wszystko idzie w dobrym kierunku, tylko trzeba dopiąć poszczególne elementy na ostatni guzik.
Na ostatni guzik została dopięta także psychika mistrzyni Europy z Paryża. - Występowałam w roli faworytki. I jak widać coraz lepiej sobie z tym radzę - cieszy się Anna.
Paryskie rekordy Rogowskiej coraz bardziej zbliżają ją do granicy 5 metrów. Tyle o tyczce skakała do tej pory tylko Rosjanka Jelena Isinbajewa (wynik Polki daje jej czwarte miejsce w historii).
Przeczytaj koniecznie: Lekkoatletyka: Worek medali w Paryżu
- Sukces w Paryżu na pewno doda mi energii w przygotowaniach do sezonu letniego - podkreśla tyczkarka, która ma kontrakt sponsorski z wytwórcą napojów energetycznych Green-up. - Na razie 5 metrów pozostaje jednak w sferze moich marzeń. Moim celem teraz będzie wysokość 4,90. Chciałabym osiągnąć ją w najbliższej przyszłości, ale nie chcę deklarować daty.
Marzenia o kolejnych rekordach nie przysłaniają jej innych ważnych celów. - Chcę się skupić na przygotowaniach do sierpniowych mistrzostw świata i na tym, by skoki na 4,80 i wyżej stały się powtarzalne, używając terminologii znanej ze skoków narciarskich. Chcę osiągnąć to, przedłużając rozbieg i podnosząc wysokość uchwytu tyczki - tłumaczy.
Najbliższe dwa tygodnie zamierza spędzić z bliskimi. - Mam wolne od treningów i czas dla rodziny. Za dwa tygodnie ruszam na zgrupowanie do RPA - mówi Rogowska.