Ta dyscyplina nie należy do łatwych. A Dołęga ciężarowcem został z przypadku. - Pochodzę z Łukowa, gdzie były sekcje piłki nożnej, zapasów i ciężarów. Za piłką ganiałem, ale mi nie szło, a zapasy były nudne. Brat Robert trenował ciężary. Dostałem od świętej pamięci trenera Janusza Kowalczyka kij od szczotki i też zacząłem ćwiczenia, a raczej szkolenie techniki, bo o dźwiganiu w wieku 10 lat nie było mowy - wspomina Dołęga, który w wieku 12 lat pojechał na pierwsze mistrzostwa Polski, a dwa lata później - pierwszy obóz kadry. Po upływie kilku kolejnych przyszły sukcesy - w 2001 i 2002 roku wywalczył dwa tytuły mistrza świata i Europy juniorów.
Dziś ma na koncie trzy seniorskie tytuły mistrza świata i jedno mistrzostwo Europy. Mimo ogromnych sukcesów nie zarabia tyle co choćby piłkarze, ale za nic w świecie nie zamieniłby dyscypliny.
- Dźwigam dla przyjemności. Wiem, że inne sporty są bardziej opłacalne i widowiskowe, ale z tym się pogodziłem - nie ukrywa Dołęga.
Na jakie zarobki może liczyć sztangista? Koszty zgrupowań pokrywa Ministerstwo Sportu, które nagradza też za wyniki. Złoto mistrzostw świata to premia w wysokości 25 tys. zł. Zwycięzcy otrzymują też roczne stypendia: 3,5 tys. zł (mistrzostwa Europy) i 5 tys. zł (mistrzostwa Świata) miesięcznie.
- Sport to mój zawód, bo gdybym chodził na 8 godzin do pracy, a potem na trening, to nie miałbym żadnych wyników. Muszę z niego utrzymać rodzinę, płacę składki zdrowotne. Dlatego gdyby nie sponsorzy indywidualni, tacy jak firma Acer, byłoby mi ciężko - dodaje Dołęga, który przyznaje, że przed igrzyskami w Londynie czuje duży głód zwycięstwa. - W kolekcji brakuje mi medalu olimpijskiego. Bez niego nie czuję się sportowcem spełnionym - podsumowuje.
Już w poniedziałek 6 sierpnia, podczas konkursu w kategorii do 105 kilogramów, Polak będzie miał okazję zaspokoić ten głód i spełnić swoje marzenie.