Dowodzi, że przeróbki są gorsze od budowy nowych obiektów. Na ulicach Rio de Janeiro szału nie ma. Zapyziałe lotnisko w Rio ozdobiono tak skromnie, jakby grali juniorzy. Sporadycznie powiewają brazylijskie flagi na balkonach, bary i knajpki całkiem bez mundialowych akcentów. Brazylia na razie śpi, jakby czekała na rozwój wydarzeń. Sprzedawcy flag opalali się na Copacabanie, a kiedy zaczęło lać, pochowali się w bramach. Tak wygląda ojczyzna futbolu za pięć dwunasta. I tylko korki ogromne jak zwykle. Trzy godziny z lotniska do centrum to norma. Transport to będzie największe wyzwanie dla organizatorów mundialu.
Dramat Luiza Felipe Scolariego! Czy poprowadzi Brazylię?
Straszenie odwiedzających Brazylię turystów to danie firmowe europejskich mediów. Gdyby słuchać tych rad, trzeba by się zabarykadować w hotelu. Tymczasem na plażach Rio jest bezpieczniej niż w zaułkach Londynu. No i ładniej, gdyż uroda Brazylijek jest niezmienna od stuleci. Uśmiechniętych ludzi jest tu zdecydowanie więcej niż u nas. Dziś pada od rana, a na plaży jak zawsze pełno ludzi grających w futbol, siatkówkę, surfujących. Gdy przejeżdża autokar z uczestnikami mundialu, każdy pozdrawia, posyła całusa. Nie zauważyłem obrażania, pokazywania środkowego palca czy języka. Chamstwo nie rajcuje Brazylijczyków.
Czuję się bezpiecznie, może nawet bardziej niż w Polsce. Na razie jedyny incydent wydarzył się w Recife, gdy pijani angielscy kibice siusiali na mury, niczym w Krakowie. Energiczna niewiasta z pierwszego piętra polała im wrzątek na intymne miejsca i zapanował spokój. Oby panował przez najbliższy miesiąc. A Brazylijczycy na pewno się rozkręcą, fiesta zacznie się, gdy "canarinhos" awansują do ćwierćfinału. Dla wielkich drużyn turniej zaczyna się wtedy, gdy słabsi już powrócą do domów.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail