Renan Martins, czyli po prostu Renanzinho, z guzem mózgu zmagał się od dwóch lat. Gdy wykryto u niego nowotwór, piłkarz Avai miał zaledwie osiemnaście lat. To właśnie w tym klubie szkolił się i debiutował w dorosłej piłce. W sezonie 2015 rozegrał dwadzieścia jeden meczów w brazylijskiej Serie A i zdobył jednego gola. Występował na pozycji defensywnego pomocnika.
Choroba, jaką u niego zdiagnozowano, skutecznie uniemożliwiła mu powrót na boisko. Mimo to cały czas mógł liczyć na finansowe wsparcie swojego klubu. Przez kolejne miesiące młodziutki zawodnik walczył o zdrowie i przeszedł dwie operacje, ale dwa tygodnie temu poczuł się gorzej i trafił do szpitala. Z dnia na dzień jego stan się pogarszał i niestety po kilkunastu dniach chłopak zmarł.
- Przede wszystkim to chwila wielkiego smutku. Przez cały czas dokładnie przyglądaliśmy się sytuacji naszego piłkarza. Jego śmierć sprawiła, że w najnowszej historii klubu pojawiła się pewna luka. Solidaryzujemy się ze wszystkimi członkami rodziny Renana i informujemy, że dalej mogą oni liczyć na naszą pomoc - powiedział prezydent Avai.