Teraz można już oficjalnie i pisać i cieszyć się, że dojdzie do tej mega walki Sosnowski - Kliczko. Najważniejszej w polskim zawodowym boksie od czasów gdy Andrzej Gołota walczył z Lennoksem Lewisem i Mikem Tysonem.
Przeczytaj koniecznie: Boks: Albert Sosnowski i Witalij Kliczko będą walczyć o mistrzostwo świata (GALERIA)
Już 8 lutego przepowiadałem w „Super Expressie”, że nie będę zdziwiony jeśli Albert Sosnowski będzie szybciej walczył o mistrzostwo świata niż Tomasz Adamek, co wiele osób przyjęło z przymrużeniem oka. Ale sprawdziło się.
Przyznaję jednak, że zakładałem inny scenariusz: „Smok” wygrywa z Audleyem Harrisonem i potem walczy z Davidem Hayem o mistrzostwo świata WBA. To było najbardziej prawdopodobne, chociaż … - jak zdradził mi Krzysztof Zbarski, promotor Sosnowskiego – toczyły się także pertraktacje z samym Hayem. - Była konkretna oferta, wystarczyło tylko złożyć podpis, ale warunki finansowe, które proponował obóz Haye'a nie były satysfakcjonujące. Te które uzyskaliśmy od reprezentujących Witalija Kliczkę, Berndta Boentda i Shelly'ego Finkela, były zdecydowanie lepsze. Zarówno w kwestiach finansowo, jak i prawnych, w przypadku zwycięstwa Alberta – ujawnił mi Zbarski.
Poszło zatem inaczej i szybciej niż przewidywałem. Sosnowski nie spotka się z Hayem, ale z Witalijem Kliczką. Nie jesienią, ale już w maju. Cieszyć się czy też patrzeć sceptycznie, bo przecież Smok rzuca się na najwybitniejszego z czempionów wagi ciężkiej? Uważam, że tylko się cieszyć.
Takim czempionom jak Witalij Kliczko się nie odmawia. Na pewno lepiej byłoby gdyby Albert przed walką ze starszym Kliczką, sprawdzić się z jeszcze jednym silnym rywalem, nawet Harrisonem. Ale... drugiej oferty od Kliczki mogłoby nie być. I drugiej okazji zarobienia miliona dolarów także.
Albert mówi „Super Expressowi”, że wygra z Witalijem, wierzy w to także jego promotor Krzysztof Zbarski. Ale – racjonalnie oceniając – ma na to niewielką szansę. Witalij to w moim odczuciu najwybitniejszy obecnie czempion wagi ciężkiej, lepszy i od młodszego brata Władimira i od Davida Haye'a. Ale...
Przypomnijcie sobie. Kto dawał jakiekolwiek szansę Busterowi Douglasowi na zwycięstwo nad Mikem Tysonem? Albo Rahmanowi na pokonanie Lennoxa Lewisa? Czy też dziadkowi Foremanowi na znokautowanie Michaela Moorera?
Przykłady można by mnożyć. Sensację są solą boksu. Trzymam kciuki za Alberta, którego karierę śledzą od samego początku, wspólnie z Jerzym Kulejem skomentowaliśmy ponad 20 jego walk.
Andrzej Kostyra