Kiedy ekipa USA weszła do finału po zdemolowaniu mistrzów świata i Europy Włochów, mogła być uznawana za faworyta. Nic z tego, Polacy zagrali momentami koncertowo w gdańskiej Ergo Arenie i nie dali Jankesom szans zwyciężając 3:1. Śliwka opowiada jak nasz zespół podszedł od finałowej konfrontacji:
Agresywnie skoczyli na USA
– Amerykanie w półfinale z Włochami grali na luzie, wszystko im wychodziło, ale my na to nie patrzyliśmy, chcieliśmy zacząć od samego początku agresywnie, by nie powtórzyć błędu z meczu z Japonią, gdy czekaliśmy, co zrobi przeciwnik – wskazuje nasz przyjmujący. – Tu narzuciliśmy od razu swój styl. Staraliśmy się być agresywni w ataku, obronie, przyjęciu, mocno cieszyć się z każdej akcji. To się opłaciło, bo miałem odczucie, że praktycznie przez całe spotkanie kontrolujemy to, co się dzieje na boisku. Tylko końcówka drugiego seta nam nie wyszła. Czasem trzeba zaakceptować, że tak silny przeciwnik lepiej ją rozegra – mówił Śliwka, trzymając w ręku pierwszy polski złoty medal Ligi Narodów oraz pierwszy od 11 lat dla Polski, gdy rozgrywki nazywały się Liga Światowa.
Daliśmy radość ludziom
– Medal jest piękny, z wyrytą nazwa miasta Gdańsk, ale przede wszystkim jest złoty i to się najbardziej liczy – uważa nasz siatkarz i chwali fantastyczną atmosferę gdańskiej hali. – Bardzo dużo znaczy dla nas triumf przed własną publicznością, chcieliśmy dać tym ludziom wiele radości i pozytywnych emocji. I myślę, że spełniliśmy ich oczekiwania w stu procentach. Kiedy na podium obracaliśmy się wokół siebie, nie widzieliśmy jednego wolnego krzesełka. To jest coś niesamowitego, nigdy nie widziałem tak pełnej hali, tak szczęśliwych kibiców, wszyscy byli na biało-czerwono. Te obrazki zostaną w naszej pamięci na długo.
Po zakończeniu meczu piękny gest wykonał kapitan Biało-Czerwonych Bartosz Kurek, który na wręczenie pucharu od szefa FIVB wziął ze sobą – praktycznie siłą! – właśnie Śliwkę, uważanego przez wielu za najważniejszego gracza tej drużyny.
Nie chiał iść z Kurkiem
– Nie chciałem iść z Bartkiem, bo to on jest kapitanem tej drużyny i najważniejszą osobą w naszej grupie, ale on zaciągnął mnie na to podium. Bardzo mu dziękuję, to miło z jego strony, że mogłem jako pierwszy razem z nim unieść ten puchar. To wyróżnienie i honor, bardzo doceniam to, jakim Bartek jest człowiekiem. I docenia go również cała drużyna – przyznaje Śliwka.
Śliwka wychwalany pod niebiosa przez byłego kolegę z klubu. „Raporty statystyków są bezużyteczne”
Wielu obserwatorów sądziło, że na pewno otrzyma nagrodę MVP za grę na najwyższym poziomie na przestrzeni całego turnieju. Tymczasem powędrowała ona w ręce naszego libero Pawła Zatorskiego. – Bardzo rzadko zdarzało się, że libero wygrywał nagrodę MVP, ostatnio chyba Sergio na igrzyskach w Rio – komentuje Śliwka. – Tym bardziej cieszyłem się, że to Paweł ją otrzymał po kapitalnym turnieju, bo ostatnio trochę ludzi w niego zwątpiło. Jestem z niego bardzo dumny. Pokazał, że jest jednym z najlepszych libero na świecie.
Olka miał faworyzować do nagrody MVP sam wielki Giba, była gwiazda światowej siatkówki. Co nasz przyjmujący na to, że Brazylijczyk powiedział, że to Śliwka powinien być MVP?
– Kiedyś też powiedział, że bardzo słabo gram – kontruje z przekąsem. – Ludzie różne rzeczy mówią, najważniejsze jest to, że nasza drużyna wygrała, mamy złote medale na szyi. Reszta to tylko dodatek.