Wiele lat niepowodzeń, wiele turniejów zakończonych rozczarowaniem i wiele momentów, w których polscy siatkarze wylewali łzy - tak wyglądały turnieje olimpijskie dla biało-czerwonych w XXI wieku. Przygoda reprezentacji Polski na igrzyskach kończyła się w ćwierćfinale i nie było niczym dziwnym, że zaczęto mówić o swego rodzaju "klątwie". Również i podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu obawiano się tego, co wydarzy się w 1/4 finału. Tym razem wszystko poszło zgodnie z nadziejami i oczekiwaniami polskiego środowiska siatkarskiego i biało-czerwoni nie tylko awansowali i do półfinału, ale i do finału igrzysk.
Polscy siatkarze byli wycieńczeni. Wielkie poświęcenie
W najważniejszym spotkaniu podopieczni Nikoli Grbicia nie byli w stanie przeciwstawić się fantastycznie dysponowanej reprezentacji Francji i przegrali w trzech setach. Choć początkowo porażka bolała, ostatecznie srebrny medal trzeba uznać za wielki sukces. Zwłaszcza, że problemów w polskiej kadrze nie brakowało, o czym w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet" opowiedział Radosław Panas. - Chłopaki w finale byli wycieńczeni. Grali na środkach przeciwbólowych, zastrzykach itd. - powiedział szkoleniowiec i ekspert TVP Sport.
Srebrny medal siatkarzy wielkim sukcesem
- Dlatego ja ten medal bardzo szanuję. Szczególnie że my go nie wygraliśmy umiejętnościami, tylko charakterem i wolą walki. Uważam, że nie ma co rozdzierać szat, ten srebrny medal jeszcze długo będziemy wspominać. Trudno powiedzieć, jak będzie za cztery lata - powiedział trener. Panas wrócił również do niewiarygodnego meczu ze Stanami Zjednoczonymi. - Amerykanie przez dwa i pół seta mieli 70 proc. skuteczności w ataku i 100 proc. w kontrataku. Z takimi cyframi nie da się przegrać. Oni podświadomie już pewnie wiedzieli, że my się nie podniesiemy, a później widziałem trenera Johna Sperawa, który po meczu szedł wzdłuż boiska i nie wierzył w to, co się wydarzyło - wyjawił Panas.