Sebastian Świderski

i

Autor: ART SERVICE / SUPER EXPRESS Sebastian Świderski

Ogromne zagrożenie

Druzgocące wyznanie Sebastiana Świderskiego. Był w śmiertelnym zagrożeniu. Historia wywołuje ciarki na plecach

2024-05-17 20:55

Duża grupa byłych reprezentantów Polski w siatkówce wciąż obecna jest w tej dyscyplinie sportu i znane nazwiska nieustannie przewijają się w różnym kontekście. W gronie byłych zawodników, którzy piastują ważne funkcje jest Sebastian Świderski. Były sternik Zaksy Kędzierzyn-Koźle, a obecnie prezes PZPS przeszedł w swoim życiu bardzo trudne chwile. Jak sam zdradził, znalazł się w śmiertelnym zagrożeniu.

Sebastian Świderski przez wiele lat był liderem reprezentacji Polski. Wystąpił w ponad trzystu spotkaniach i jego najcenniejszą zdobyczą jest srebrny medal na mistrzostwach świata w 2006 roku. Zdecydowanie więcej medali zdobywał w siatkówce klubowej. Zdecydowana część jego kariery związana była z zespołem z Kędzierzyna-Koźla. Świderski również po zakończeniu pięknej siatkarskiej przygody postanowił związać się z drużyną Zaksy i był najpierw trener, następnie dyrektorem sportowym, aż doszedł do funkcji prezesa klubu.

Wilfredo Leon dostał pytanie wprost o walki w MMA. Zawahał się przy odpowiedzi

QUIZ: Rozpoznasz polskich siatkarzy? Komplet punktów to obowiązek prawdziwego kibica!

Pytanie 1 z 20
Zaczynamy z wysokiego C. Siatkarz na zdjęciu to...
Bartosz Kurek

Świderski opowiedział o śmiertelnym zagrożeniu

Okazuje się, że funkcja sternika klubu kosztowała go wiele zdrowia. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty zdradził, że w pewnym momencie otarł się o śmierć. - Ścieżka od dyrektora sportowego przez dyrektora zarządzającego do prezesa klubu jest właściwa. Choć, w moim przypadku, opłacona... zawałem żylnym płuc - powiedział obecny prezes PZPS. Gdyby nie szybka reakcja samego Świderskiego i lekarzy, siatkarz mógłby nawet umrzeć.

- Było na tyle poważnie, że gdybym nie zgłosił się do szpitala, wszystko mogłoby się skończyć jak w przypadku Kamili Skolimowskiej. Wystarczyło zasłabnąć i mogliby mnie już nie odratować. Wielkie podziękowania dla medyków ze szpitala w Koźlu, bo po moim telefonie szybko dostałem informację, że mam nie czekać na erkę tylko od razu przyjeżdżać. Wszystko miało być przygotowane i rzeczywiście tak było. Trafiłem we właściwe ręce - opowiedział legendarny siatkarz.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze