Jastrzębski Węgiel pierwszy raz w historii awansował do finału Ligi Mistrzów. W półfinale nie brakowało emocji, ponieważ w pierwszym starciu z Halkbankiem Ankarą, podopieczni Marcelo Mendeza gładko wygrali z rywalem. Ekipa z Tomaszem Fornalem na czele w rewanżowym pojedynku okazała się lepsza partii otwierającej spotkanie, jednak później zaczęły pojawiać się problemy ze skutecznością, a także z przyjęciem, co wykorzystywała drużyna z Turcji. Jastrzębski Węgiel przegrywał 2:1, a czwarty set był ostatnią szansą dla nich, aby nie musieć walczyć o finał Ligi Mistrzów w złotym secie. Polski klub wyszedł mocno zmotywowany na czwartą partię, co przyniosło okazałe zwycięstwo 25:16.
Jastrzębski Węgiel w finale Ligi Mistrzów! Gladyr na gorąco wypowiedział się po meczu, nawiązał do przeszłości
Po zakończonym spotkaniu na temat awansu wypowiedział się środkowy Jastrzębskiego Węgla - Jurij Gladyr. - Myślę, że to nie było w ogóle ważne, jeśli chodzi o zwycięstwo w pierwszym secie, ponieważ Halkbank przyjechał tutaj odrabiać straty i pokazali to. Momentem przełomowym był trzeci set, gdzie odrobiliśmy kilkupunktową stratę był to znak, że odbudowujemy się mentalnie i w czwartym secie wyszliśmy mocno zmotywowani. Tak jak mówiłem przed spotkanie, że to nie będą łatwe dwa pierwsze sety, tylko trzeba było się liczyć z nimi do końca - rozpoczął Gladyr.
Środkowy wspomniał o przeszłości. - Ze swojej strony mogę opowiedzieć ciekawą historię, jak grałem jeszcze w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle graliśmy turniej finałowy, a moim marzeniem od dziecka było zagranie w najlepszej czwórce Ligi Mistrzów. Przyjechaliśmy wtedy w super formie po wygraniu Pucharu Polski w Częstochowie, nasz skład był bardzo dobry. Mieliśmy drugi mecz, wchodząc na halę widzieliśmy, że Zenit Kazań z Nowosybirskiem. My mierzyliśmy się z Cuneo, który nie tak dobrze radził sobie w swojej lidze, byliśmy faworytem tego spotkania. Zaprezentowaliśmy się bardzo słabo i przegraliśmy po tie-breaku. Po takich sytuacjach trzeba wyciągać wnioski i marzyć - podsumował Gladyr.