Reprezentant Polski, mistrz i wicemistrz świata, nie kończy przygody z siatkówką, natomiast od dłuższego czasu było jasne, że jego dni w barwach Skry są policzone. Według nieoficjalnych informacji, w przyszłym sezonie ma reprezentować Resovię. Jego ostatni sezon w Bełchatowie okazał się najmniej udanym w dziejach klubu. Skra miała olbrzymie problemy z wygrywaniem, męczyła się przez całe rozgrywki, zajmując ostatecznie 11. pozycję w rundzie zasadniczej, po odniesieniu zaledwie 11 wygranych w 30 meczach. Walkę o 11. pozycję w finałowej klasyfikacji sezonu stoczyła z GKS i ją przegrała.
Na takie wiadomości ws. finału Ligi Mistrzów czekali polscy kibice siatkówki. Zapadła ważna decyzja
W sytuacji klubu z Bełchatowa, który ma olbrzymie problemy finansowe i nie wiadomo czy oraz w jakim kształcie przystąpi do nowego sezonu, miejsce 11. czy 12. nie miało już większego znaczenia. To dlatego kibice przyszli do hali Energia głównie, żeby pożegnać Kłosa, jednego z najbardziej zasłużonych siatkarzy klubu.
Karol Kłos występował w Skrze w latach 2010–23, zdobywając 7 medali mistrzostw Polski, w tym 3 złote. W czasie gry w Bełchatowie osiągnął też największe sukcesy z kadrą narodową – mistrzostwo (2014) i wicemistrzostwo (2022) świata. Stał się jedną z ikon klubu, obok Mariusza Wlazłego. I także koszulka „Kłosika” z numerem 6 zawisła pod dachem hali w Bełchatowie przed jego ostatnim spotkaniem w żółto-czarnych barwach.
Kłos: Nie rozkleiłem się, ale nogi się ugięły
– Miałem przed meczem dużo myśli, ale nie rozkleiłem się, mimo że musiałem coś powiedzieć publicznie na koniec – skomentował Kłos. – Prawdziwe, szczegółowe podziękowania wielu ludziom opublikuję w mediach społecznościowych. Wszystko, co osiągnąłem w siatkówce, zawdzięczam temu klubowi. Nie kończę kariery, jeszcze będę tutaj wpadał. Móc wisieć pod dachem, obok samego Mariusza Wlazłego, to duża rzecz. Nogi się ugięły, zrobiło mi się gorąco jak ta koszulka wjeżdżała na górę.