W tegorocznym finale z Zaksą znów najwięcej na boisku zależało od "Szampona", na którego grę rywale nie mieli odpowiedzi. A kiedy Wlazły stawał na zagrywce, siał w szeregach rywali prawdziwe spustoszenie. W trakcie rywalizacji o złoto zaliczył rekordowy serwis - piłka po jednym z uderzeń popędziła na drugą stronę z prędkością 122 km/godz. A bomby lecące 110-115 km/godz. to był chleb powszedni siatkarza Skry.
- To, co robił Mariusz, było kapitalne - przyznał po finale środkowy bełchatowian Daniel Pliński (33 l.). - Graliśmy w finale bardzo mocno na skrzydłach, bo Bartek Kurek i Mariusz Wlazły są w wybornej formie - wtórował trener Skry Jacek Nawrocki (46 l.).
Patrz też: Michał Winiarski: Wstał z łóżka i pomógł Skrze wygrywać
- To nasz siódmy sukces z rzędu, ale równie ogromny jak poprzednie i wcale nie mniej znaczący od nich - komentuje Wlazły. - Każdy medal to jest ciężka praca. Nasz wynik świadczy o tym, że dążyliśmy do złota wytrwale i przezwyciężyliśmy rozmaite trudności. Efekt jest taki, że dotarliśmy do wymarzonego przed sezonem celu - dodaje najlepszy siatkarz finału, który obrusza się, gdy słyszy, że sam załatwił bełchatowianom złoto.
- Jeden zawodnik nic sam nie zdziała, drużyna jest najważniejsza - podkreśla. - Każdy gracz znaczy tyle samo, nawet jeśli wchodzi na parkiet na jedną-dwie piłki, tak samo się przyczynia do sukcesu. My przede wszystkim tworzymy fajną grupę i na tym bazuje nasza siła.
Przeczytaj koniecznie: Skra Bełchatów po raz siódmy zdobyła mistrzostwo Polski
Po finale Wlazłego czeka dłuższy odpoczynek od siatkówki. Do tej pory było tak, że Mariusz, mniej lub bardziej poobijany po ligowym sezonie, wracał po kilku tygodniach do reprezentacji Polski. W 2011 r. stanie się inaczej. "Szampon", podobnie jak kilku innych podstawowych graczy kadry (Zagumny, Pliński, Winiarski), poprosił trenera Andreę Anastasiego (51 l.) o zwolnienie latem z obowiązków reprezentacyjnych.
- Na kadrę stawiałem się od wielu lat, ale teraz naprawdę potrzebuję regeneracji organizmu - przekonuje Wlazły tych, którzy zarzucają mu, że miga się od reprezentacji. - Po siedmiu sezonach ciągłej gry muszę kiedyś odpocząć, nie jestem maszyną.
Natomiast o to, że Wlazły nadal będzie podporą Skry, kibice od dawna mogą być spokojni. 8 lat temu wychowanek WKS Wieluń trafił do Skry z drugoligowego SPS Zduńska Wola i... tak już zostało. Regularnie podpisywał kolejne umowy z najlepszym polskim zespołem, mimo że ofert z dużo bogatszych lig nigdy nie brakowało. W 2010 r. przedłużył kontrakt ze Skrą do 2015 roku.