Niegrający wciąż w Zaksie, kontuzjowany już w pierwszej kolejce (uraz oka) Bartosz Kurek patrzył tylko bezradnie z boku jak jego koledzy w pierwszym w tym sezonie meczu PlusLigi we własnej hali przegrywają z teoretycznym outsiderem. Tyle że outsiderem Norwid mógł być w poprzedniej edycji PlusLigi, kiedy zajął dopiero 15. miejsce w tabeli i niewiele brakowało, by wyleciał z ligi. Teraz zespół z Częstochowy pokazuje pazur.
Kadrowicz z PGE Projektu po koncertowym występie siatkarzy: Możemy grać nawet o ósmej rano
A dzieje się tak także dlatego, że w tym sezonie trzy drużyny spadają i każdy chce urwać coś rywalowi, również faworytowi.
– Liga pokazuje, że każdy może z każdym wygrać, bo wszyscy walczą o życie. Spadają trzy drużyny, każdy będzie chciał urwać punkty – przypominał ostatnio Tomasz Fornal, przyjmujący jastrzębian, po porażce z Norwidem. Bezkompromisowa i odważna gra częstochowian bardzo podobała się także w Kędzierzynie (choć oczywiście nie miejscowym kibicom...).
W drużynie Norwida zgromadzono może nie największe gwiazdy siatkówki, ale za to wielu doskonałych rzemieślników z plusligowym doświadczeniem, takich jak Irańczyk Milad Ebadipour czy Bartłomiej Lipiński.
Doszedł amerykański rozgrywający Quinn Isaacson, jest też czeski bombardier Patrik Indra, który potrafił zdobyć aż 31 pkt w meczu z Jastrzębskim Węglem, wzbudzając zachwyt kibiców pod Jasną Górą.
Jak tak dalej pójdzie, siatkarze z Częstochowy będą straszyć kolejnych potentatów. Wyrosła nowa siła w PlusLidze?!