– Gdyby ktoś zaproponował nam pokonanie Zawiercia 3:0, to i o 8.30 rano zgodzilibyśmy się zagrać – śmieje się Jakub Kochanowski, środkowy stołecznej drużyny. „Kochan” i spółka (na czele z absolutnie wyjątkowym tego wieczoru Kevinem Tillie!) niemal nie mieli słabych punktów w tym spotkaniu, po którym wielu kibiców spodziewało się wyrównanej walki. Tej było jednak jak na lekarstwo. Perfekcyjnie pracująca maszynka Projektu oraz niepełny skład Aluronu (brakowało kontuzjowanych kadrowiczów Kwolka i Bieńka) zrobiły swoje.
Andrzej Wrona przeprosił kibiców PGE Projektu, po czym szeroko się uśmiechnął. Chodzi o wynik meczu
Projekt zagrał tak dobrze w ataku i obronie, że mało komu w PlusLidze udałoby się wywieźć choćby punkt. To było przeciwieństwo tego, co oglądaliśmy w Jastrzębiu, gdzie tydzień wcześniej wybitnie grający miejscowy zespół nie dał szans warszawianom.
– Zagraliśmy świetnie we wszystkich elementach – przyznał po meczu Jakub Kochanowski. – Statystyki musiały pokazać pozytywne dla nas numerki, ale to nie oddaje w pełni tego, co się działo na meczu. Nikt z nas nie myślał już o przegranej z Jastrzębiem, chyba to udowodniliśmy z Aluronem. A ciężko się gra z mistrzem Polski, zwłaszcza tak broniącym. Wszystkie drużyny czołówki muszą się liczyć z tym, że tam można przegrać.
Kochanowski: Tak trzeba grać z najlepszymi
W starciu na Torwarze można było znaleźć pewne analogie do niedawnej wizyty warszawskiego klubu w Jastrzębiu (porażka 1:3). Tam także goście nie mieli nic do powiedzenia i praktycznie nikomu nie udałoby się najprawdopodobniej wywieźć korzystnego rezultatu przy tak grających miejscowych. Kochanowski się z tym zgadza.
Doświadczony siatkarz o rywalu przed szlagierem PlusLigi: Umie rozprowadzić środkowych
– Myślę, że Zawiercie po meczu z nami może się czuć podobnie jak my czuliśmy się w Jastrzębiu, trudno było z nami wygrać – uważa „Kochan”. – Bardzo dużo dotknęliśmy w bloku, obroniliśmy sporo piłek, praktycznie byliśmy bezbłędni na kontrach, mało sytuacji nam uciekło. I tak trzeba grać, jeśli chce się wygrywać z najlepszymi.
Czy Projekt może dłużej utrzymać taką formę? Kochanowski tonuje nastroje.
– Na pewno nie będziemy tak grać w każdym spotkaniu, to by było niemożliwe, bo zagraliśmy naprawdę na wyjątkowo wysokim poziomie – tłumaczy siatkarz warszawskiej ekipy, która znowu jest liderem PlusLigi, ale z jednym meczem rozegranym więcej niż druga Bogdanka – jedyna drużyna bez porażki.
Ekspert ocenia formę Łukasza Kaczmarka. „Światełko w tunelu, ale to jeszcze nie punkt zwrotny”
– W lidze ważne są początkowe mecze, kiedy może nie wszystko jeszcze działać w drużynach jak powinno – zauważa Kochanowski. – Fazę zasadniczą wygrywa ten, kto pogubi jak najmniej punktów po drodze. I ten, kto spełnia się dobrze w roli faworyta z przeciwnikami niżej notowanymi w tabeli. To dlatego te pierwsze spotkania są ważne, bo na koniec fazy zasadniczej jeden, dwa albo trzy punkty będą decydowały, kto znajdzie się na czele.
– Myślę, że ten sezon będzie tak samo trudny jak poprzednie. Jest mnóstwo drużyn z ogromnym potencjałem, którym na pewno przydarzy się mecz marzeń, jak na przykład Częstochowie przeciwko Jastrzębiu. I wtedy potentat przegra. To dlatego podkreślam, że trzeba się mocno skupić na wywiązaniu z roli faworyta i nie gubić punktów. Na tym polega trudność PlusLigi, że każda drużyna ma coś, czym może wygrywać nawet z najlepszymi. Dodatkową motywacją, by dawać z siebie sto procent, jest fakt, że z ligi spadają trzy zespoły. Mówię o tych klubach, które mogą myśleć o walce o utrzymanie.
Kochanowski wprowadza się w tym sezonie do Projektu wyjątkowo płynnie. Jak sam przekonuje, są tego ważne powody, a i współpraca z rozgrywającym idzie bezproblemowo.
Niesamowity popis siatkarza kadry. Rywale zdejmują czapki z głów: „To kosmita!”
– Projekt jest dla mnie o tyle dobrym zespołem, że się prawie w ogóle nie zmienił – tłumaczy. – On wie jak ze sobą grać, a nowi nie muszą niczego budować od nowa, tylko dostosować się. Myślę, że to widać na meczach. Jest jeszcze trochę niedociągnięć, delikatnie do poprawy, ale sezon jest na tyle długi i pracujemy na tyle ciężko, że na pewno wtedy, kiedy będzie trzeba grać na najwyższych obrotach, to wszystko będzie perfekcyjnie. A jeśli chodzi o moją współpracę z Jankiem Firlejem, to nie musimy odbywać dodatkowych „zajęć korekcyjnych”. W ramach tej formy treningu, jaką zarządza trener, wszystko między nami da się wypracować – podsumowuje Jakub Kochanowski.