Wilfredo Leon i Kamil Semeniuk spędzili wspólnie Wielkanocny poranek. „Semen” i jego dziewczyna zaprosili polskiego Kubańczyka na skromny poczęstunek. Siatkarze stuknęli się nawet jajeczkami – jedno miało numer 16, a drugie 9, czyli takie, jakie Semeniuk i Leon noszą na koszulkach. To była cisza przed burzą, bo drużyna Polaków gra w lidze o być albo nie być. Bowiem dopiero piąte spotkanie I rundy play-off Serie A pomiędzy Perugią i Allianzem Mediolan zadecyduje, która z tych drużyn znajdzie się w czołowej czwórce. To, że w ogóle rywalizacja w tej parze wydłużyła się do pięciu meczów, już jest sensacją.
Bartosz Bednorz cieszy się: Wróciłem do Polski i od razu mam z Zaksą finał Ligi Mistrzów!
Perugia wygrała w sezonie zasadniczym wszystkie 22 spotkania, wydawało się, że jest nie do ruszenia, szczególnie przez rywala, który kończy rundę podstawową dopiero na ósmej pozycji. Ostatnio jednak zespół Leona i Semeniuka, prowadzony przez Andreę Anastasiego, ma nieoczekiwane problemy sportowe. Ligę Mistrzów już stracił. Co z włoską ekstraklasą?
„Ciężki mecz Sir” – wieszczy „Corriere dell’Umbria”, lokalna gazeta z Perugii. „Gra z Zaksą oraz problemy w play-off pozostawiają wiele do życzenia. Stawką jest nie tylko awans do półfinału, ale i uniknięcie sensacyjnego odpadnięcia z udziału w Lidze Mistrzów w sezonie 2023/24” – podkreśla dziennik, mając na myśli, że Perugii w razie porażki z Allianzem pozostałaby walka o zaledwie piąte miejsce w Serie A.
W Perugii polecą głowy?
W takim przypadku galaktyczny klub występowałby najwyżej w Pucharze Challenge, czyli rywalizacji o najmniejszym prestiżu w europejskich zmaganiach klubowych. To byłaby megawpadka klubu zbudowanego za miliony euro i z pewnością poleciałyby głowy, bo ekscentryczny właściciel Gino Sirci nie po to ładuje od lat w Perugię ciężkie pieniądze, żeby po raz kolejny obejść się smakiem.