Mateusz Mika - od szczawika do superzawodnika

2014-09-24 9:54

Zawsze się wyróżniał, na parkiecie i poza nim. Chudy jak tyczka, wysoki, z burzą gęstych kręconych włosów i imponujący wielką inteligencją siatkarską. Jeszcze rok temu nikt nie mógł przypuszczać, że Mateusz Mika w wieku zaledwie 23 lat podbije siatkarski świat w meczu o złoto mundialu z Brazylią.

Człowiek, który w finale MŚ 2014 zdobył 22 pkt przeciwko wielkim canarinhos i okazał się godnym zastępcą Bartosza Kurka, zaczął poważne granie jako nastolatek w ekipie Hejnału Kęty. Klub spod Bielska-Białej, którego sekcja siatkarska przestała istnieć w 2009 r., wychował wcześniej wielu świetnych graczy, m.in. najlepszego siatkarza mistrzostw Europy 2009 Piotra Gruszkę. Wtedy Mateusz pracował pod okiem nieżyjącego już trenera Henryka Kubicy.

- Kiedy pojawił się u nas, od razu wiedziałem, że to nie byle jaki siatkarz - opowiada "Super Expressowi" Marek Błasiak, jeden z pierwszych szkoleniowców "Mikusia" w dorosłej siatkówce. Prowadził go w czasach, kiedy Mateusz trafił na chwilę do lokalnego rywala Hejnału, Kęczanina Kęty.

Tak polscy siatkarze mieszkają w Warszawie [ZDJĘCIA]

- Robił wrażenie warunkami fizycznymi (miał już wtedy 203 cm, teraz 207 - red.), łatwością, z jaką radził sobie z piłką, świetnym poruszaniem się na parkiecie. Musieliśmy go przesuwać do starszych grup, bo na rówieśników był po prostu za dobry - wspomina Błasiak. - Zawsze był bardzo zaawansowany technicznie, chwytał wszystko w mig, błyskawicznie przyswajał wiedzę siatkarską, był też bardzo dobrym uczniem.

Z Kęt Mika trafił do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale, która wychowała znakomitych polskich siatkarzy, w tym większość obecnych mistrzów świata. W tym czasie największym sukcesem przyszłego mistrza świata był srebrny medal mistrzostw Europy kadetów w Austrii w 2007 r. Polacy zajęli też w tym samym roku 5. lokatę mistrzostw świata tej kategorii wiekowej. W jednej drużynie Mika grał wtedy m.in. z obecnymi kolegami ze złotej seniorskiej kadry, rozgrywającym Fabianem Drzyzgą, środkowym Karolem Kłosem i libero Pawłem Zatorskim.

- A teraz ma zaledwie 23 lata i ręka mu nie drży, gdy trzeba kończyć akcje w największym finale największej siatkarskiej imprezy przeciwko takim tuzom jak Brazylijczycy. To imponujące - cieszy się Błasiak, wspominając Mateusza. - Aż mi się ciepło na sercu robi, że miałem okazję pracować z kimś takim.

KLIKNIJ: Polub Gwizdek24.pl na Facebooku i bądź na bieżąco!

ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Gwizdek24.pl na e-mail

Najnowsze